XXXV Jubileuszowa PPMoTN - Dzień 12

Relacja z dwunastego dnia pielgrzymki

12. dzień pielgrzymki zaczęliśmy wyjściem z Ropczyc o godzinie 6:30. Jedni byli bardziej, a drudzy mniej wyspani, ale wszyscy cieszyliśmy się z nowego dnia, który pięknie przywitał nas pełnym słońcem i prawie bezchmurnym niebem.

Po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się w Chechłach, gdzie parafianie bardzo serdecznie nas przywitali pysznym śniadaniem.

Odpoczęliśmy trochę i wyszliśmy w dalszą drogę.

Naszym następnym punktem był postój przy gospodarstwie państwa, którzy także goszczą nas już od wielu lat, dzieląc się swoim sercem. Przygotowali dla nas jak zawsze wspaniały poczęstunek: domowe chlebki, smalec, pierogi i różne inne pyszności. W tym miejscu wykonaliśmy również nasze krzyże, które były nam później potrzebne na naszą drogę krzyżową.

Na tym odcinku ks. Michał skierował do nas konferencję na temat radzenia sobie ze zranieniami. Opierając się na przypowieści o nielitościwym dłużniku wytłumaczył czym różni się przebaczenie od pojednania. Przebaczam dla samego siebie - to ja przestaję czuć żal do drugiej osoby i oczyszczam swoje serce. Pojednanie nie jest konieczne do przebaczenia, czasem jest wręcz niemożliwe, ale gdy pojednam się z bliźnim, mogę wtedy uzdrowić całkowicie moją relację z nim.

Po tym odcinku doszliśmy do Wielopola Skrzyńskiego, gdzie mieliśmy Mszę świętą. Słowa homilii skierował do nas dk. Emil. Mówił, że pielgrzymka powoli się kończy i powoli musimy wracać do naszej codziennej rzeczywistości, w której spotkają nas różne trudne doświadczenia, prześladowania. Nie powinniśmy troszczyć jednak bać się, że będziemy sami. Nie powinniśmy się jednak bać, że będziemy sami, bo zawsze jest obok nas Jezus, który chce, byśmy patrzyli na świat Jego oczami. Wtedy cierpienie nabierze sens.

Po Eucharystii zjedliśmy pożywny obiad i mieliśmy trochę czasu na napisanie rozważań do pielgrzymkowej drogi krzyżowej. Byliśmy podzieleni na grupy i przypisani do konkretnych stacji zgodnie z miejscami, z których pochodzimy.

Na odcinku z Wielopola Skrzyńskiego do Szufnarowej odprawialiśmy nabożeństwo drogi krzyżowej. Dodatkowym utrudnieniem była dla nas pogoda - było bardzo ciepło i słonecznie. Wszyscy dotarliśmy jednak do przeprośnej górki, do kościoła, w którym odprawiliśmy nabożeństwo pokutne. Usłyszeliśmy tam słowa przypowieści o synu marnotrawnym.

Następnie zatrzymaliśmy się jeszcze na krótki odpoczynek w Szufnarowej, po którym wyruszyliśmy na dość wymagający etap, podczas którego wspinaliśmy się na dosyć stromą i wysoką górkę. Po kilku kilometrach doszliśmy do Wiśniowej, gdzie czekał na nas poprzedni ksiądz kierownik PPM - ks. Paweł Wojakiewicz, który przygotował nam huczne powitanie, wręcz wystrzałowe. Fajerwerków na tej pielgrzymce  jeszcze nie było - aż do teraz. Cieszymy się, że ks. Paweł był z nami choć chwilę.

Następnie wyszliśmy już na nasz ostatni odcinek. Dziś znów mieliśmy okazję wysłuchać jeszcze dwóch kupletów pielgrzymkowych.

Do Frysztaka dotarliśmy na godzinę 20:30.

Animacja grupy podczas pielgrzymki jest czymś niesamowicie ważnym. Są takie chwile, gdy nikomu nie chce się rozmawiać. Wszystkim brakuje energii. Prawie wszystkim. Tutaj szalenie ważną rolę odgrywał dk. Emil, który od początku pielgrzymki utrzymywał pielgrzymów w dobrym nastroju i dodawał sił w ciężkich chwilach. Na pewno każdemu z nas szło się dużo łatwiej, dzięki niemu.

Na koniec pielgrzymki przychodzi wiele pokus, by zaczynać już myśleć o powrocie do rzeczywistości i uciekać od naszych refleksji. Jednak właśnie te ostatnie dni dla niektórych mogą być najbardziej owocne duchowo, więc się nie poddawaliśmy, by jak najwięcej wynieść z tych pięknych dwóch tygodni w roku. Niech nam Bóg błogosławi i wspiera nas na ostatnich kilometrach naszej długiej drogi.


Tekst: Karolina Tchoń
Fot. Klaudia Górska