Nie potępiajcie!

Rok 1894 był dla francuskiego oficera Alfreda Dreyfusa pasmem dramatycznych wydarzeń. Na podstawie sfabrykowanych dokumentów został oskarżony o szpiegostwo i zesłany do więzienia na Wyspę Diabelską niedaleko Gujany Francuskiej. Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że Dreyfus jest winny. Przedstawiono niezbite dowody (rękopis do ambasady niemieckiej) i zeznanie świadka oskarżenia. Jednak po czterech latach prawda wyszła na jaw. Upublicznił ją znany pisarz Émile Zola w gazecie „L’Aurore” („Świt”). Skierował on list otwarty do prezydenta Francji o znamiennym tytule: „J’Accuse…!” (Oskarżam!). Francja zaczęła żyć nową aferą, a sam Zola skazany został na rok więzienia. Dreyfusa przewieziono do Francji i (o zgrozo!) powtórnie uznano winnym. Jednak wskutek nacisku opinii publicznej prezydent wyrok anulował, ale pełna rehabilitacja oskarżonego dokonana została przez Najwyższy Sąd Apelacyjny dopiero w 1906 roku. Afera Dreyfusa odmieniła życie polityczne Francji. Okazało się bowiem, że bardzo łatwo jest potępić człowieka, ale już dużo trudniej jest go obronić i udowodnić prawdę.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Takimi słowami zwraca się Jezus do swoich uczniów. Sprawa Dreyfusa jak i ewangeliczne pouczenie skłaniają mnie do refleksji nad tym, z jaką łatwością przychodzi nam wydawanie wyroków i definitywne osądzanie innych. Świat publicystyki pełen jest jaskrawych i skrajnych komentarzy, które potępiają lub gloryfikują konkretne osoby. Co więcej, czasami oskarżenia rzucane są w kierunku osób, które nie mogą się bronić lub wobec których dopiero toczy się postępowanie sądowe. Publiczne oskarżenie, nawet ukryte pod pięknymi słowami, nie przynosi niczego dobrego. Często bowiem dokonujemy ideologicznego zniszczenia danej osoby. Bazując na pogłoskach, plotkach i pomówieniach  kategoryzujemy celebrytów, polityków, księży, a nawet naszych najbliższych. Zniszczyć drugiego człowieka jest bardzo łatwo, ale stanąć w jego obronie jest już dużo trudniej. Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś taki czas, gdy zajrzę do gazety lub na portal internetowy i znajdę tam w pełni zrealizowaną zasadę o niepotępianiu drugiego człowieka. Jeden jest bowiem sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potępić. W sprawach zaś ziemskich od osądzania jest sąd, a nie moja opinia czy pragnienie napisania wytrawnego felietonu.

Inne artykuły autora

O wymiarach ludzkiej cierpliwości

Odkryj wartość kierownictwa duchowego

Kręte drogi niewiary