Poznać siebie i innych - 31 lipca

(Mt 13, 54-58) Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: "Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?" I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: "Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony". I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

1. Dlaczego Żydzi w Jezusie Chrystusie nie rozpoznali Mesjasza.

Kiedy analizujemy historię Izraela, wielkim zaskoczeniem dla nas jest fakt ignorancji tego narodu wobec przyjścia Mesjasza, na którego oczekiwali aż 1750 lat.

Jak pamiętamy  było wielkim zaskoczeniem dla Heroda i całej Jerozolimy, kiedy dowiedzieli się od trzech perskich magów, że narodził się król żydowski.

W trakcie ofiarowania - przyniesienia Jezusa do świątyni przez Józefa i Maryję, na Jego powitanie z całego narody żydowskiego przyszli tylko Symeon i prorokini Anna.

Nie zastanowiła nawet uczonych w Piśmie niezwykła mądrość dwunastoletniego Jezusa rozmawiającego i odpowiadającego im na wszystkie pytania.

Tak wielka ignorancja duchowa i intelektualna panowała wśród Żydów za czasów przyjścia Mesjasza, że żaden uczony w Piśmie nie zdecydował się na bezpośrednią rozmowę z Jezusem o Nim samym.

W Ewangelii św. Jana, Żydzi potrafili się tylko sprzeczać z Nikodemem, że ma on przebadać Pisma: „ iż żaden prorok nie narodził się w Galilei”. (J 7,52).

Tak było z przyjściem Boga w  Jezusie Chrystusie do ludzkości.

Wydawałoby się, że jak człowiek mieszka ok. 20 lat w wiosce liczącej 1000 mieszkańców, jaką było w ówczesnych czasach Nazaret, to wszyscy o wszystkich powinni wszystko wiedzieć.

Ludzie z wioski wiedzieli, że rodzice Jezusa to ci…, a nie inni. Ojciec cieśla, matka bidula, chodzi po weselach i sobie dorabia przez pieczenie jakiegoś ciasta lub pomagając w jego przygotowaniu.

 Nie wiedzieli tylko jednego, co Bóg czyni w Jego sercu. A czyż to nie jest najważniejsze.

 

2. Lew Tołstoj, kiedy został zapytany jak dzisiaj ludzkość mogłaby zareagować na przyjście Jezusa, miał odpowiedzieć: „Podeszliby do Jezusa i poprosili Go o autograf”. Czyli, zostałby potraktowany Bóg, jako jeszcze jeden z „idoli” współczesnego świata.

I nam czasami  wydaje się, że znamy siebie nawzajem bardzo dobrze.

Wiemy jak ktoś się zachowywał jako dziecko, jak się uczył w szkole podstawowej i średniej.

Znamy jego charakter,  styl zachowania, wiemy przede wszystkim co inni o nim mówią, jego dowcipy, poczucie humoru czy brak radości.

I wydaje nam się, że już w niczym ów człowiek nie jest w stanie nas zaskoczyć.

Jest sklasyfikowany, a często naznaczony do końca życia w naszym myśleniu.

 

3. Dlatego tak lekceważymy w naszym życiu drugiego człowieka!

Ba, rzecz w tym, że to co jest najważniejsze w naszym człowieczeństwie, często jest bardzo zakryte w nas samych  i niechętnie przed innymi  zaraz odkrywane. Boże sprawy powoli rodzą się w każdym z nas. Często tak jak Maryja nosimy je w sobie i rozważamy, co Bóg chce od nas.

Owszem, możemy życie Boże w nas odrzucić, powiedzieć Jezusowi „nie”, nie mając chyba do końca świadomości, że odwracamy się od źródła prawdziwego szczęścia.

Nie mówmy tak pewnie, że znamy tego człowieka i wiemy jakim on jest. Ponieważ jest to najprostsza droga  do zignorowania i zlekceważenia kogoś. 

Tak właśnie zlekceważono Jezusa w Nazarecie, a przecież przyszedł do swoich, do swojego domu.

4. Miejmy więc szacunek dla siebie i dla innych!

Miejmy szacunek dla Bożego działania w nas samych i w życiu tych, których wydaje nam się, że ich znamy.

Niech to, co niewidoczne dla oczu będzie dla nas cenniejsze w drugim człowieku niż to co zewnętrznie u niego cenimy.

Bo to, co najważniejsze w nas, jest niewidoczne dla oczu!

Inne artykuły autora

Spotkanie ze Zmartwychwstałym

Kerygmat apostolski

Od Emaus do Jerozolimy