Tajemnica cierpienia - 29 października

(Rz 8, 18-25) Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z Chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie, bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał, w nadziei że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy oczekując przybrania za synów, odkupienia naszego ciała. W nadziei. bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.

„Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z Chwałą, która ma się w nas objawić”.

1. Dramat cierpienia.

Kiedy pojawia się cierpienie w naszym życiu wszyscy reagujemy jednakowo: bólem, buntem, a nawet krzykiem i rozpaczą. Nie ma kulturystów duchowych, nawet wśród świętych.

Cierpienie ma to do siebie, że zaczyna nas fizycznie i psychicznie ograniczać, a czasami nawet duchowo.

Wszystkie nasze plany, zamierzenia, a co za tym idzie zwykła codzienność, w momencie cierpienia pękają, jak bańka mydlana. Niejako na nowo musimy uczyć się życia i nadania mu sensu.

Kto choć raz w życiu został dotknięty cierpieniem, trochę dłużej niż miesiąc, to wie, o czym teraz mówię.

W cierpieniu przestajemy rozumieć samego siebie, a inni, nawet bliscy nam ludzie, zaczynają zachowywać się wokół nas, jakby pierwszy raz nas widzieli.

Ta dramaturgia cierpienia może trwać bardzo długo i staje się sytuacją męczącą, tak dla ciebie jak i twoich bliskich.

2. Co więc zrobić z własnym cierpieniem?

Przede wszystkim trzeba się nim zająć i zachować trzeźwe myślenie.

Na ile tylko możliwe zmniejszyć jego ból, a od tego są lekarze i Kliniki Bólu. Ważne, aby twoje cierpienie zostało zdiagnozowane i poddane leczeniu. To od strony medycznej.

Od strony psychicznej, nigdy nie trać nadziei, że twoją: chorobę, cierpienie, dolegliwość można wyleczyć, podleczyć, a stan ostrego ataku przejdzie.

Noszę własną chorobę, która zaczęła mi się wraz z kapłaństwem i przez wiele różnych ciężkich chwil Bóg mnie przeprowadzał.

Dzielę się, więc teraz własnym doświadczeniem cierpienia, a nie tylko piszę komentarz!

3. Chrześcijańskie spojrzenie na stan cierpienia.

Wcale zdrowie i za wszelką cenę dążenie do niego nie musi być dla nas najwyższą wartością.

Kłamstwem są słowa, które często wypowiadamy przy życzeniach: „życzę ci zdrowia, bo jak jest zdrowie to jest wszystko”!

Otóż jak znam życie, wcale zdrowie nie musi nam przynosić szczęścia. 

Będąc zdrowym, można zniszczyć własne życie. Będąc chorym, można je odzyskać.

Często dopiero BRAK ZDROWIA napawa człowieka refleksją nad sensem życia i jest inspiracją do przewartościowania własnych postaw.

Prawdziwe są słowa z Listu do Hebrajczyków, odnoszące się do Chrystusa: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał”.( Hbr 5, 8).

Właśnie cierpienie pomaga człowiekowi zatrzymać się w wirze aktywności i zabiegania.  Zdystansowania się względem zaspokajania własnych i innych potrzeb, które tak naprawdę nie mają głębszego wpływu na nasze wzrastanie, ani w człowieczeństwie, a tym bardziej w chrześcijaństwie.

4. Moje świadectwo o sensie cierpienia.

Sam wiem, jak wiele dni przeciekało mi przez palce. Jak wiele wyborów dotyczyło zaspokojenia tylko własnych, egoistycznych potrzeb.

To właśnie cierpienie spowodowało, że zacząłem doceniać każdy dzień, jako dar od Boga. A w każdym dniu, starałem się coś bezinteresownie zrobić wobec drugiego człowieka, będącego w potrzebie.

Dużo mnie nauczyły słowa św. s. Faustyny: „Trzy miesiące choruję, a ani jednego dnia nie straciłam”.

Cierpienie trzeba uratować i dobrze wykorzystać dla wieczności.

Zacząłem więc w każdym dniu wzbudzać w sobie intencją i ofiarować cierpienie za zbawienie dusz. 

- W pon. – intencja własna;

- wtorek za Zgromadzenie i o powołania;

- w środę za małżeństwa i rodziny, a szczególnie te, do których głosiłem słowo Boże;

- w czwartek za kapłanów, tak żyjących, jak i zmarłych;

- w piątek o nawrócenie grzeszników i siebie oraz o miłosierdzie za konających w grzechu ciężkim;

- w sobotę na intencję Niepokalanego Serca NMP, w niedziele za własną rodzinę i przyjaciół.

Powiem dzisiaj, puste byłoby moje życie, moje kapłaństwo bez cierpienia i upokorzeń z tym związanymi.

5. Głęboki sens cierpienia.

 Pan Jezus powiedział do św. S. Faustyny: 

"Kto bardziej tu na ziemi upodobni się do Mnie w cierpieniach i upokorzeniach tym większa chwała czeka go w niebie i odwrotnie i mniej… ". 

Te właśnie słowa Jezusa niech nas wspierają w chwili przeżywania cierpienia i w przyjmowaniu upokorzeń.

 W cierpieniu bowiem, najbardziej upodabniamy  się do Chrystusa w Jego naśladowaniu.

Ponadto, nasza dusza najbardziej się oczyszcza w cierpieniu i staje się zdolna do miłowania.

I jeszcze jedno przesłanie, które może umocnić nas w cierpieniu – patrzeć na Chrystusa ukrzyżowanego.

„ Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.  Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu.  Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.”(Hbr  12,2-4).

Modlitwa: Jezu, dziękuję Ci za cierpienia i trudności, bo dzięki nim nawracam się i wzrastam. Pomóż mi jednak w tych chwilach, abym nie był sam. Spraw, abym nie stracił wówczas ducha modlitwy i dziękuję Ci  za każdego człowieka z dobrym słowem, wrażliwością i wsparciem. Takie to ważne! Amen!

Inne artykuły autora

Spotkanie ze Zmartwychwstałym

Kerygmat apostolski

Od Emaus do Jerozolimy