W świecie polskiej matematyki zawrzało! Powodem jest dokument Najwyższej Izby Kontroli, która w swoim raporcie sugeruje Ministerstwu Edukacji, aby zawiesić maturę z matematyki, aż do czasu kiedy rozwiązane zostaną problemy z jej nauczaniem. Sama sytuacja przypomina rozwiązywanie problemów na zasadzie: „Mam gorączkę, więc przestanę mierzyć temperaturę, a gorączka zniknie”. Rzeczywiście jest tak, że dzisiaj matematyka to jeden z najbardziej znienawidzonych przedmiotów w szkole, a jej zdawalność pozostawia wiele do życzenia. Nie wiem, kto w tym sporze ma rację, ale nie o tym chcę pisać. W raporcie NIK-u znajduje się jednak zdanie, które przenosi nas w świat totalnego absurdu.

Szukając przyczyn obecnej sytuacji, autorzy raportu wskazują, co następuje: Na dodatek rodzice uzdolnionych dzieci z reguły podtrzymują stanowisko nauczyciela i przymuszają je do tego, aby były w szkole grzeczne, a więc przeciętne. Kiedy pierwszy raz przeczytałem to zdanie, wydawało mi się, że jest to jakaś forma żartu, ale rzeczywiście na oficjalnej stronie rządowej znajduje się ten raport i to nietuzinkowe przemyślenie.
Od dłuższego czasu miałem wrażenie, że współczesna edukacja promuje coś, co jest zaprzeczeniem samej idei wychowania. Celem edukacji od zawsze miało być przyswojenie przez ucznia wartości takich jak: wiedza, kultura, patriotyzm, szacunek, kreatywność, wiara. Dzisiaj mamy do czynienia z edukacją „odwróconą”. To, co dobre (czyli kultura osobista, sumienność, dobre zachowanie) uważane są za wyraz słabości i przeciętności. Natomiast to, co nie mieści się w normie, uważane jest za godne uwagi i ekscytujące. Któż bowiem chciałby zajmować się grzecznymi przeciętniakami?
Zastanawiając się nad tym pojęciem, rzeczywiście musiałem stwierdzić, że w przekonaniu wielu osób „bycie grzecznym” to przejaw niedojrzałości, zacofania, a nawet pewnego obciachu. Fajne jest tylko to, co skrajne i niegrzeczne. Czas poświęcany na to, co „ponadprzeciętne” odbiera wielu nauczycielom siły do rzetelnej pracy. Być może nawet samo „bycie dobrym” się już wszystkim przejadło, przecież bycie niedobrym jest dużo ciekawsze i twórcze. Grzeczne dziecko tylko się uczy, bezpiecznie bawi, nawiązuje zdrowe relacje ze światem. Niegrzeczne natomiast ma do wyboru dużo większy wachlarz przyjemności: a to uderzy kolegę, a to opluje nauczyciela, wreszcie powie, że lekcje są głupie i niepotrzebne. I masz babo placek! Wybitna ponadprzeciętność.
Mój wniosek jest prosty. Nie dajmy się zwariować. Nie nazywajmy dobrych rzeczy przeciętnością, bo skończy się to tym, że ci nieprzeciętni wcale świata nie zawojują. Z doświadczenia bowiem wnioskuję, że dzisiaj to właśnie bycie przeciętnym jest ponadprzeciętne.