(Mt 5, 43-48) Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".
W żadnej innej religii, poza chrześcijaństwem nie ma czegoś takiego, co by się nazywało „miłością nieprzyjaciół”.
Bowiem w innych religiach, wroga bije się po głowie. Tak jest w Judaizmie i Islamie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się absurdem, aby miłować tych ludzi, którzy nas codziennie ranią.
Stąd, Pan Jezus, rozpoczyna swoją lekcję o nadzwyczajnej miłości, od słów:
"Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.
Św. Mateusz zbudował to zdanie na dwóch frazach.
Pierwsza część tego stwierdzenie pochodzi z Księgi Kapłańskiej: „Będziesz miłował swego bliźniego”(Kpł 19, 18) z pominięciem: „Jak siebie samego”.
Druga część nie ma swojego biblijnego odniesienia do Starego Testamentu, a są to słowa: „a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” .
Tu już, św. Mateusz, przekracza mentalność żydowską, która ograniczała miłość bliźniego tylko do swojego narodu.
Sam Pan Jezus krytykuje tę „zawężoną” miłość u Żydów, mówiąc:
„A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują.”
I tu rodzi się pytanie, jak pokonać w sobie niechęć i wszystkie negatywne uczucia do ludzi, którzy nas nie słusznie oskarżyli, zadenuncjowali, zabrali nam dobre imię, a może którym uczyniliśmy wiele dobra, ponieważ tak jest najczęściej?
Ten problem nosił w sobie Jonasz do mieszkańców Niniwy, miasta, symbolu wroga ciemiężącego Izrael.
Nie mógł się nasz prorok pogodzić z Bogiem współczującym takiemu miastu, z Bogiem bogatym w miłosierdzie, wybaczającym.
Takiego właśnie Boga, pełnego miłosierdzia, przypomina Żydom, Pan Jezus, mówiąc te słowa:
„Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.”
Czyż pułapka nienawidzenia wroga nie polega na tym, że sami siebie uznajemy zawsze za tych sprawiedliwych?
W tym momencie jesteśmy blisko faryzeizmu.
Zapewne pamiętamy ową przypowieść o faryzeuszu i celniku.
Św. Łukasz dał do tej przypowieści bardzo trafny wstęp:
„Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść.”(Łk 18, 9).
Jak łatwo nam wejść w to samozakłamanie, że to inni są zakłamani, a nie my.
Czyż zawsze na miłość Boga Ojca odpowiadaliśmy naszą miłością, a nie buntem?
Czyż nie raniliśmy serca Pana Jezusa naszymi grzechami, a więc pychą, egoizmem i pewnością siebie?
Czy zawsze byliśmy po stronie Boga, a nie po stronie świata i jego pożądliwości?
Czy zaraz spotykała nas kara i gniew Boży ze strony Boga za nasze złe postepowanie, czy raczej cierpliwość i miłosierdzie?
Te parę pytań zapewne stawiają nas do pionu.
A jaka ma być nasza odpowiedź?
Dlaczego ja nie mam naśladować Boga w Jego miłosierdziu?
Dlaczego ja nie mam odczuć to, co często czuje Bóg wobec mojej postawy egoizmu i buntu?
Dobry Bóg nie rezygnuje szybko z miłości do mnie pomimo mojego grzechu, dlaczego więc ja mam z niej rezygnować, kiedy napotkam na brak miłości u bliźniego?
Stąd właśnie biorą się słowa w Ewangelii wg św. Łukasza, ukazujące właściwą postawę miłości chrześcijańskiej wobec zła:
- „dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”;
- „błogosławcie tym, którzy was przeklinają”;
- „módlcie się za tych, którzy was oczerniają”;
- „módlcie się za tych, którzy was prześladują” - doda św. Mateusz.
„Bądźcie, więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".
Dążenie do doskonałości w miłości nieprzyjaciół nie jest łatwe.
Pragnieniem Jezusa jest właśnie to, abyśmy nauczyli się miłości Ojca względem nas – Jego często nieprzyjaciół.
Chcesz, więc być człowiekiem doskonałym – kochaj nieprzyjaciół!
To właśnie znaczy: „pokochaj swoich nieprzyjaciół”, jak Bóg kocha ciebie, w całej twojej nieprzyjaźni do Niego.
Zachwyć się więc tą niepojętą miłością Boga Ojca i kochaj nią siebie i innych.
Gdzieś chyba tu, kryje się doskonałość.
A oto jeszcze inny wymiar miłości człowieka pogardzanego przez innych:
„Spójrz w swoje serce: ile w nim Miłosierdzia?
Ile odwagi i samozaparcia, by okazać życzliwość i pomoc człowiekowi pogardzanemu przez
innych?
Ile pokory, by pochylić się i dotknąć człowieka zbrukanego - z szacunkiem i miłością dotknąć?
Miłosierdzie różne ma oblicza, ale najbardziej prawdziwym jest pokora i miłość, które pociągają do czynów heroicznych.
One to przywracają piękno obliczu ludzkiemu: twemu i tego, komu je otarłaś. Bo wtedy widać Boga w człowieku. Cóż warta pomoc bez miłosierdzia?”(Słowa pouczenia, nr. 205).
Modlitwa: Dziękuję Ci Boże Ojcze, że kochasz mnie zawsze, nawet wtedy, kiedy ja Ciebie nie kocham, kiedy jestem w buncie i grzeszę ciężko przeciwko Tobie. A Ty nadal mnie kochasz. I właśnie ta Twoja miłość uczy mnie, miłości do tych, którzy mnie nie kochają, a ja mam ich kochać. Bo nie mam ich kochać swoją miłością, ale Twoją miłością, którą wlewasz codziennie w Duchu Świętym w moje serce. Amen!