Skok w nieznane

Pamiętam, jak kiedyś większą grupą wracaliśmy z wyjazdu i znajomy zaprosił nas do góralskiej karczmy na obiad. Mogliśmy wybrać z menu co tylko dusza zapragnie. Było w nim wiele potraw o dziwnie brzmiących nazwach, o ciekawym i wydawałoby się smacznym składzie oraz wiele dań tradycyjnych. Razem z kolegą wybraliśmy rosół i schabowego. Nasz dobrodziej wyśmiał nas, mówiąc, że być może nigdy tu nie trafimy i jest to jedyna okazja, żeby spróbować coś tutejszego, a my zamówiliśmy schabowego, którego wcinamy co tydzień.

Dzisiaj w Ewangelii słyszymy o Bartymeuszu. Człowieku niezwykłym, który potrafił zatrzymać wielki tłum ludzi i jeszcze wyprosić uzdrowienie u Jezusa. Żeby się tak stało, nasz niewidomy bohater musiał podjąć kilka radykalnych kroków. Kiedy tylko usłyszał, że mija go Jezus, zaczął wołać Tego, który mógł zmienić jego życie. Wołanie z czasem zamieniło się w darcie się, które zaczęło przeszkadzać tym, którzy mijali niewidomego żebraka. Nie przejmował się tym. Walczył dalej. Ostatnim krokiem, chyba najbardziej radykalnym, było zrzucenie swojego płaszcza, który był dla niego najprawdopodobniej najcenniejszą rzeczą, jaką posiadał. Skoczył w stronę Jezusa, nie zważając, czy znajdzie swój płaszcz, który dla wielu żebraków był niczym skorupa dla żółwia. Chroniła przed zimnem, gorącem, na nim siedział i żebrał...Jego skok w nieznane ku Jezusowi się opłacił. Został uzdrowiony.  

Siła naszych przyzwyczajeń jest tak wielka, że choćbyś chciał spróbować coś nowego i wzbogacić swoje kubki smakowe o nowe doznanie, to bezpieczeństwo i przewidywalność zwyciężają. Nie musisz się mierzyć z porażką, zawodem, niezadowoleniem, co może się wiązać z nowością.  
Bartymeusz jest dla mnie tym, który motywuje mnie do wyjścia z mojej biedy (zwłaszcza duchowej), która często jest bardzo wygodna. Czasami ponarzekam, że tak jest, ale nic nie robię. Pokazuje mi, że moja zmiana może wyglądać następująco: 1. Tylko z Jezusem mogę coś zrobić, bo jak sam mówi, bez Niego nic nie możemy. Warto to sobie uświadomić, liżąc rany po kolejnej porażce z grzechem 2. Moje wołanie do Jezus musi być nieustępliwe, czasami tak wariackie, że inni mogą pukać się w głowę np. codzienna msza, nowenna pompejańska, spowiedź co dwa tygodnie 3. Moje uzdrowienie może się wiązać ze skokiem w nieznane, z porzuceniem tego, co dla mnie może wydawać się całym światem np. zrezygnowanie z pracy, chodzenia z jakąś osobą, zmiana studiów itp. 

PS jeżeli po następnej spowiedzi będziesz żył tak, jak żyłeś dotąd, to co może się zmienić? 

Inne artykuły autora

1 procent

Intymność

Dobry Ksiądz