Pielgrzymka Braci Zakonnych do Ziemi Świętej - dzień 5

12-11-2022

„A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela” (Mt 2, 6).

Betlejem o poranku pozwala odetchnąć. Rześki poranek nastraja nas pozytywnie. Zresztą w bliskości Bożych tajemnic nie może być innego nastroju. Przed nami długi dzień w świętym mieście.

Autobus dowozi nas do Doliny Gehenny, miejsca naznaczonego okrutną praktyką składania ofiar z ludzi bogu Molochowi, znaną ze Starego Testamentu. Nie bez przyczyny trudne wydarzenia, które spotykają nas w życiu zwykliśmy nazywać „gehenną”.

Do Starego Miasta docieramy przez Bramę Jafską. Kręte uliczki dzielnicy chrześcijańskiej mienią się barwami straganów, na których wybór towarów wręcz nieograniczony. Zapachy przypraw, uliczny handel i zachęty sprzedających przywołują wspomnienie krótkiego filmiku na youtubie, w którym ks. Piotr Żelazko, z pasją tłumaczy czym jest ta przedziwna „Żona Pana Boga”, jak określił Jerozolimę. Nie mniejsza pasja towarzyszy naszemu przewodnikowi. Ks. Ireneusz prowadzi nas w zaułki miasta, ale jeszcze bardziej wprowadza nas w zakątki duszy, byśmy nie uronili spotkania ze świętymi miejscami.

Przygotowani duchowo docieramy do Bazyliki Grobu Pańskiego. A tu łaska Pana nas wita. To niemożliwe. Bazylika jest prawie pusta. Jest godz. 8.30. Do Eucharystii mamy więc pół godziny. Możemy więc w spokoju i ciszy, wcale nie częstej dla tego świetego miejsca, nabożnie i ze czcią nawiedzić Grób Jezusa i Golgotę.

Ks. Irek jest poruszony, gdyż dawno nie było mu dane przeżyć tych świętych spotkań w atmosferze takiego sacrum, o które czasem trzeba tu wręcz walczyć. Z drugiej strony, jak zapewnia, oczekiwanie w kolejce do Grobu, ma także swój sens. To swoisty „Wielki Post”, który przygotowuje na spotkanie ze Zmartwychwstałym.

Krótkie spotkanie, ucałowanie bizantyńskiej płyty, pod którą znajduje się ta, na której złożono Pana, przytulenie do niej, krótka modlitwa. Niektóre spotkania nie wymagają wielu słów.

Golgota, skała na wysokości pięciu metrów znajdująca się w starym  kamieniołomie, przyjmuje nas na modlitwę. Dotknąć tej skały, a jeszcze bardziej dotknąć tajemnicy Krzyża, by złożyć u jego stóp, te własne, by podziękować Mu za to, ze zapłacił za mnie własną Krwią, to chwila, która jest jedną z tych w życiu, dla których żyć warto. Atmosfera jest po prostu cudowna. Czym na to zasłużyliśmy?Albo Pan lituje się nad grzesznikami, albo błogosławi świętym. A może jedno i drugie jest prawdą..? Przecież każdy z nas jest inny. Każdy ma swoją historię, ze swoim Jezusem.

Dziś piątek, dzień śmierci Jezusa. Chryste ukrzyżowany, jak dobrze schować się tutaj w Twoich ranach!

Idziemy na rezurekcję! Grób przecież jest pusty! Nie ma Go tu! Zmartwychwstał jak zapowiedział! W homilii Ksiądz przewodnik cytuje list do matki wzruszonego Juliusza Słowackiego, który spędził tu noc z 14 na 15 stycznia 1837 roku. Był tu nasz Wieszcz 181 lat temu. Ale są i świadectwa nowsze. Jak to, młodego studenta Dominika Włocha, który przyszedł do Jerozolimy z Gdańska pieszo, niosąc zapisane na kartkach ludzkie intencje. Opisał to w książce „W drodze do Jerozolimy”: „Zapach kadzidła i zapalone pojedyncze świece. Tłumy ludzi przewijają się obok, ale ja ich nie widzę. Klęczę przy grobie Jezusa. Grób jest pusty. (…) Jesteś miłosierny. Znasz myśli i pragnienia nawet te niewypowiedziane. Leczysz, tak jak dawniej nasze ciała i dusze. Przede wszystkim dusze. Błądzimy i upadamy, a Ty wszystko wybaczysz, bo nas kochasz. Ja też Cię kocham” (Epilog).

Różne są te spotkania. Jest i to nasze, a właściwie są i te nasze, bo one są dla każdego z nas inne, inne i niepowtarzalne, tak jak inny i niepowtarzalny jest każdy z nas pielgrzymów. Każdy ma swoją własną historią przeżywaną z Jezusem.

Grób jest autentyczny, co potwierdza historia. Już w 135 r. była tu pogańska świątynia, zbudowana by „zatrzeć” miejsce chrześcijańskiego kultu. Paradoksalnie to jeszcze bardziej zaznaczyło świętość tego miejsca. Dlatego łatwo było zlokalizować „ten” właśnie grób wsród innych. W 335 roku Św. Helena burzy świątynię Afrodyty i wznosi okazałą budowlę, która przetrwała do 638 roku, czasu zdobycia Jerozolimy. Odbudowana w części, choć nigdy nie doprowadzono jej do stanu świetności z czasów św. Heleny. Ponownie zburzona w 1009 roku, ostatecznie w 1808 r. strawiona pożarem, na zawsze straciła łaciński charakter. Trzęsienie ziemi z 1927 roku ponownie okaleczyło świątynię. Trudna historia i trudne relacje.

Trzy kościoły sui iuris mają nad tym miejscem pieczę pieczę, ale trzy inne mają także tu swoje „udziały”. Tę trudną niekiedy egzystencję, reguluje podpisane „Status quo”. Może to nawet i gorszyć, że w takim miejscu, dochodzi do takich scen. Ale mój Boże! Czy życie w rodzinach, nie przynosi gorszących scen niezgody znacznie więcej?

Idziemy dalej. Po drodze częstujemy się bułkami z zatarem z ulicznego straganu. Przed Bramą Lwów, za którą rozciąga się Dolina Cedronu, skręcamy w lewo, do Kościoła św.  Joachima i Anny, którym opiekują się Ojcowie Biali, założeni przez kard. Lavigerie, uwiecznionego w popiersiu znajdującym się na dziedzińcu. W lewej nawie kościoła, wzniesionego przez Krzyżowców w 1140 roku, wita nas figura św. Anny z małą Maryją. Nie zwykło się widywać Matki Bożej, przedstawionej jako mała dziewczynka. Nasz śpiew „Czarnej Madonny” pięknie rezonuje w starej świątyni, tradycyjnym miejscu narodzin Miriam z Nazaretu.

Jesteśmy już nieco zmęczeni, dlatego dobrze zrobi nam odpoczynek przy Sadzawce Owczej, przy której Jezus uzdrowił sparaliżowanego  od 38 lat. Słuchamy fragmentu janowej Ewnagelii (5, 1-9). Jak dobrze przeżywać pielgrzymkę we wspólnocie. Nie musi być naszym udziałem dramatyczne stwierdzenie paralityka: „Panie, nie mam człowieka”.

Nie jest możliwym pielgrzymowanie po Jerozolimie bez odprawienia Drogi Krzyżowej. Może zwiedzanie tak, ale to przecież nie nasza rzeczywistość.  Rozpoczynamy ją w kościele biczowania i skazania Jezusa. Otrzymujemy krzyżyki. Są niewielkie, ale są doskonale dopasowane do dłoni. Można się ich „uchwycić”. Krzyż to pewny w życiu uchwyt. Taki model krzyżyka wymyślił jeden z kapłanów we Wschodnich Niemczech. W czasach „zakazanych” były niewidoczną pomocą dla chorych. Mogli je schować w dłoni i z nimi cierpieć.

Gwarnymi uliczkami Via Dolorosa idziemy rozważając kolejno drugą i trzecią stację. Handel, pośpiech, motory i samochody, muzułmański muezzin modlący się   przez megafony na placu świątyni, w piątkowe tradycyjne nabożeństwo, to towarzysze naszego pasyjnego nabożeństwa. Nie ma ono nic z wielkopostnego, kościelnego klimatu, ale jakże bliskie jest tamtej, Jezusowej drodze na Kalwarię. Wiedzie ścieżkami zwykłego, codziennego życia Jerozolimy. Wiedzie naszymi codziennymi drogami.

Rozważania koncentrują się wokół spotkań Jezusa na krzyżowej drodze. Przez sklep idziemy na spotkanie z Matką, z Szymonem spotykamy się w kościele Ormian, Weronikę i kobiety płaczące  spotykamy na ulicy. Po dziesiątej stacji przechodzimy przez kościół modlących się Koptów. Wszyscy tu w swoim obrządku poszukują tego samego Jezusa. My na Jego ukrzyżowanie docieramy do kaplicy znajdującej się  pod Golgotą. Nieczęsto zdarza się, by czternastą stację rozważać, wpatrując się w „ten grób”,  gdzie Go położono. Adorujemy krzyż, który nam towarzyszył, a przed nami wielu innym grupom, prowadzonym przez ks. Irka. W rękach mamy swoje krzyżyki. Odtąd będą naszą „jerozolimską relikwią”. Zostajemy w bazylice. Każdy na swój sposób. Półgodzinna osobista podróż w głąb tajemnicy Odkupienia.

Duch napełniony po brzegi, ale ciało słabnie po intensywnym przedpołudniu. Zatrzymujemy się więc na falafele i tradycyjną shoarmę. Tak pokrzepieni, ruszamy do zachodniej ściany świątyni. Mur płaczu to dla Ortodoksyjnych Żydów miejsce najświętsze. Modlą się z charakterystycznym kołysaniem. To symbol wierności Prawu, zapisanego w 613 nakazach i zakazach Tory, bycie z Bogiem w czasie i przestrzeni. Tak przynajmniej głosi jedna z interpretacji tych gestów.

Modlimy się i my. Niektórzy wciskają między kamienie karteczki z intencjami, na wzór Jana Pawła II, który był tu w jubileuszowym 2000 roku.

W dzielnicy żydowskiej podziwiamy złotą menorę przed synagogą. Czeka tu ona na trzecią świątynię. Mijamy mur, które liczy sobie ponad 3000 lat, świadek pierwszej Jerozolimy, kolumny z czasów Hadriana, pozostałości reprezentacyjnej ulicy Cardo, także z czasów rzymskich. Na ścianie obok, replika mozaikowej mapy z Madaby. To pierwsze przedstawienie topografii miasta, pochodzące z VI w.

Przez dzielnicę ormiańską docieramy do Wieczernika. Jedyne chrześcijańskie miejsce, którym zarządzają Żydzi. Dzieje się tak ze względu na grób Dawida, który znajduje się w podziemiach pod salą.

Nie trzeba przekonywać o doniosłości Wieczernika na naszym pielgrzymkowym szlaku. Słuchamy słów Jana Pawła II, który sprawował tu Mszę św. w czasie swojej pielgrzymki. „Gdy myślę o Eucharystii, patrząc na moje życie kapłana, biskupa i Następcy Piotra, wspominam spontanicznie wiele chwil i miejsc, w których dane mi było ją sprawować. Pamiętam kościół parafialny w Niegowici, gdzie spełniałem moją pierwszą posługę duszpasterską, kolegiatę św. Floriana w Krakowie, katedrę na Wawelu, bazylikę św. Piotra oraz wiele bazylik i kościołów w Rzymie i na całym świecie. Dane mi ją było również sprawować w wielu miejscach na górskich szlakach, nad jeziorami i na brzegach morskich; sprawowałem ją na ołtarzach zbudowanych na stadionach, na placach miast... Ta różnorodna sceneria moich Mszy św. sprawia, iż doświadczam bardzo mocno uniwersalnego — można wręcz powiedzieć kosmicznego charakteru celebracji eucharystycznej. Tak, kosmicznego! Nawet wtedy bowiem, gdy Eucharystia jest celebrowana na małym ołtarzu wiejskiego kościoła, jest ona wciąż poniekąd sprawowana na ołtarzu świata” (Encyklika Ecclesia de Eucharistia, nr 8).

I jeszcze tekst o Zesłaniu Ducha Świetego z  Dziejów Apostolskich (Dz 2, 1-13). Przecież to stąd wyszli oni, głosić Ewangelię wszystkim narodom. To z tej małej sali, Kościół wyruszył na cały świat. Chwila osobistej modlitwy w ciszy i wędrujemy do położonej w pobliżu Wieczernika bazyliki Zaśnięcia Maryi Panny, na Syjonie Chrześcijańskim. Patrzymy na Maryję, po Jej  śmierci, którą przedstawia figura  skierowana w stronę Chrystusa. Słuchamy symboliki zawartej w przedstawieniu na baldachimie nad figurą biblijnych kobiet – typów Maryi: Ewy, Miriam, Judyty, Rut, Jachel i Estery.

Po raz drugi tego dnia, pozdrawiamy Maryję, obecną w kaplicy w jasnogórskiej ikonie. Śpiewamy zwrotkę „Gwiazdo śliczna” i wychodzimy na zewnątrz. Ostatnim punktem są zakupy pamiątek w Betlejem. Trzeba przecież podzielić się cząstką Ziemi Świętej z bliskimi.

W Jerozolimie nastał odpoczynek Szabatu. Po tak bogatym dniu, także i my  chętnie poddamy się świętej tradycji.


Tekst: ks. Rafał Kamiński CSMA
Zdjęcia: x.MI oraz Barbara Kleist