Celebrytyzacja Ewangelii

facebook twitter

06-01-2023

Kościół wierzy, że Ewangelia zachowuje swoją świeżość bez względu na czasy i okoliczności. Przez wieki dzieło ewangelizowania znajdowało swoje ugruntowanie w życiu świętych, którzy przykładem i słowem nieśli Dobrą Nowinę innym. Ich przekaz potwierdzony był świadectwem życia i pogłębioną relacją z Bogiem. W tym duchu Ewangelia była głoszona przez św. Pawła z Tarsu, św. Antoniego, św. Jana Vianneya i św. Karola Boromeusza. Także dziś nie brakuje świętych, którzy bezinteresownie sieją słowo pośród ludzi licząc na to, że padnie ono na żyzną glebę. Jednocześnie, jakby obok, pojawiło się w ostatnich latach nowe zjawisko, które nazwać można „celebrytyzacją Ewangelii”.

W Kościele posoborowym położono nacisk na odnowienie relacji ze światem współczesnym. Dokumentem kładącym podstawy na takie spojrzenie była podpisana przez papieża Pawła VI Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym. Jej założenia, z gruntu dobre i potrzebne, podlegały jednak swoistej nadinterpretacji. Celem miało być odnowienie życia religijnego poprzez nowe formy przekazu. Niestety, jak przy każdym dobrym dziele, tak i w tym przypadku zaczęło dochodzić do nadużyć. Słowo Boże przestało być jednie książkowym zapisem i homiletycznym materiałem dla duszpasterzy. Zaczęło się pojawiać na plakatach, koszulkach, w spotach telewizyjnych i w różnych formach dostępnych w Internecie. W wielu przypadkach przyczyniło się to do rozpowszechnienia treści ewangelicznych i pozwoliło na dotarcie do środowisk, którym nie było po drodze z Kościołem i jego nauczaniem. Równolegle narastało poczucie odarcia z sacrum. Biblia, w wielu przypadkach, stała się zbiorem aforyzmów i cytatów. Wyrwane z kontekstu stwierdzenia zamiast pogłębiać życie wewnętrzne słuchaczy stawały się środkiem motywacyjnym lub marketingowym. Dochodziło nawet do przypisywania Jezusowi niejasnych intencji i angażowania Go w spory polityczne i światopoglądowe sprzeczne z duchem Ewangelii.

Kultura popularna zaczęła wykorzystywać moc Ewangelii do własnych celów. Postacie, motywy i idee ewangeliczne stawały się artystycznym środkiem wyrazu i często powodem do zgorszenia. Okazało się, że to nie Kościół zaczął przychodzić do świata współczesnego, ale to świat łapczywie zagarniał to, co święte i nienaruszalne w Kościele. Nagle pojawiła się Madonna ze skandalizującym obrazem ukrzyżowania. Wizerunki krzyża profanowane były przez „artystów” w sposób, który nie znany był nawet starożytnym barbarzyńcom. W tym nurcie powstawały nazwy zespołów muzycznych i utwory w stylu Judas Priest, Nazareth czy Black Sabbath. Do dziś w radiu można usłyszeć przebój zespołu Simon & Garfunkel o tytule Mrs. Robinon, w którym słyszymy w refrenie ironiczne: Jesus loves you more than you will know (pol. Jezus kocha cię bardziej niż myślisz). Muzyka heavymetalowa, gotycka i popularna wprost zaczęły łączyć treści biblijne z antychrześcijańskim przekazem. Także sztuka obrazkowa zaczęła wykorzystywać wizerunki Jezusa i świętych w celu wzbudzenia dodatkowych emocji w odbiorcy. Dobrze pamiętamy obrazoburcze wizerunki Czarnej Madonny w sodomskiej tęczy ruchów LGBT. Są to skrajne przykłady celebrytyzacji Ewangelii, ale na co dzień występuje ona także w złagodzonej formie.

Dziś publiczne głoszenie Słowa Bożego przestało być tylko domeną księży i wyszło poza mury kościoła. Duszpasterze coraz częściej opuszczają także samą ambonę w czasie kazań w celu wzmocnienia przekazu. Nie jest to złe samo w sobie, ale nie powinno być regułą. Ambona jest bowiem ołtarzem Słowa Bożego, a nie tylko pulpitem do duszpasterskich zmagań i ogłoszeń parafialnych. Nowym zjawiskiem jest również opuszczanie homilii na rzecz konferencji wygłaszanych poza liturgią. W wielu wypadkach przypominają one bardzie kursy motywacyjne i szkolenia korporacyjne niż przekazywanie wiary słuchaczom. Tę metodę stosują przede wszystkim osoby świeckie i liderzy wspólnot charyzmatycznych i ewangelizacyjnych. Co więcej, niektórzy twierdzą, że świeccy (a już szczególnie celebryci) głoszą Słowo Boże dużo bardziej przekonująco niż duchowni. Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy księża to wybitni heroldzi Ewangelii. Jednakże byłbym ostrożny w przesuwaniu granicy pomiędzy publicznym komentowaniem Ewangelii przez świeckich, a jej oficjalnym przekazem na ambonie przez diakonów, prezbiterów i biskupów. Autorytet Kościoła w sposób nadprzyrodzony przysługuje tylko tym, którzy z urzędu przekazują prawdy wiary (nieomylna interpretacja przysługuje tylko Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła). Atrakcyjna forma nie zawsze świadczy o jakości treści. Czasami odnosi się wrażenie, że owa atrakcyjność przekazu wymusza na ewangelicznych celebrytach naginanie prawdy w celu przypodobania się słuchaczom. Dochodzi do niedopowiedzeń lub nadinterpretacji. Nagle każdy słyszy to, co chce usłyszeć, bo przecież wszyscy muszą być zadowoleni. Wokół tematu powstaje cała medialna otoczka, która podbija oglądalność i polaryzuje odbiorców. Tak zaczyna działać mechanizm podaży i popytu: tam, gdzie wzbudzane są skrajne emocje, tam też parcie na kontrowersje w przekazie jest pożądane przez słuchaczy. Ewangelia staje się debatą o słowach Jezusa i ich interpretacji. Słowo traci swój smak i służy jedynie prywatnym ambicjom.

Powszechny dostęp do środków przekazu spowodował, że każdy może dzisiaj wyrażać swoje opinie bez większych konsekwencji i brania odpowiedzialności za wypowiedziane słowa. Warto jednak zadać sobie od czasu do czasu pytanie: Kim jest człowiek, który głosi Ewangelię? Celebrytą czy świętym?

Podobne artykuły