Patriotyczna Droga Krzyżowa

facebook twitter

03-04-2020

Droga krzyżowa oparta o stacje drogi krzyżowej znajdujące się w kościele Matki Bożej Królowej Aniołów w Warszawie, autorem rozważań jest ks. Mateusz Szerszeń.

Całość rozważań: [POBIERZ]

Modlitwa wstępna
Boże miłosierdzia i Panie dobroci, pokornie przed Tobą stajemy, aby rozważając wydarzenia z drogi krzyżowej wspólnie przeżywać ostatnie chwile ziemskiego życia Twojego Syna. Nie potrafimy wyrazić naszej wdzięczności za to, jak wiele otrzymaliśmy przez ręce naszego Pana i Brata Jezusa Chrystusa. Chcemy dzisiaj w rozważaniach kolejnych stacji przywoływać obecności świętych Pańskich, którzy jak Boże Iskry tworzyli historię i duchowy fundament naszego Narodu. Idąc z Jezusem na Golgotę polecamy Ci naszą parafię, wspólnoty, wszystkie rodziny, księży i siostry oraz prosimy o umocnienie w wierze, abyśmy nigdy nie odwrócili się od Ciebie obrażając Twój Boski Majestat. Ciążą na nas liczne grzechy, ale ufamy, że dzięki Twojemu miłosierdziu nie odrzucisz swoich dzieci i pozwolisz nam radować się kiedyś w niebie razem z Twoim Boskim Synem, który żyje 
i króluje z Tobą w jedności Ducha Świętego na wieki wieków. Amen

Jezus u Piłata 
św. Stanisław ze Szczepanowa

Z „Żywotu św. Stanisława” według Wincentego z Kielc: Pysze nie pozwolił w sercu panować, choć nad wszystkimi wyniesiony, dla Chrystusa starał się być sługą. Na jęk ubogich nie zatykał uszu; uciśnionych, którzy znikąd nie mieli pomocy, ratował z rąk gwałtowników; wdowy, nieletnich i sieroty utrzymywał jałmużną.

Był 11 kwietnia 1079 roku gdy biskup Stanisław usłyszał niesłuszny wyrok. Nie miał nawet chwili na obronę i odpowiedź na stawiane zarzuty o zdradę. Z rozkazu króla Bolesława padł pod ciosami prześladowców. Na ołtarzu Krew Chrystusowa zmieszała się z krwią męczennika. W jego imieniu o sprawiedliwość wołali ci wszyscy, dla których był ojcem i bratem: ubodzy, wdowy i sieroty. Wyrok na Stanisława przypomina ten wydany na Jezusa. Nie chodziło w nim o prawdę, ale o realizację prywatnych celów. Piłata nie interesowała prawda. On chciał tylko świętego spokoju. Jezus skazany na śmierć był niewygodny dla tych wszystkich, którzy w imię sprawiedliwości dopuszczali się nieprawości. Z Jego ust nie pada jednak żadne oskarżenie. Przyjmuje na siebie wyrok, który w istocie jest aktem oskarżenia wobec każdego grzesznika.

Jezu skazany przez Piłata, daj mi ducha pokory, dzięki któremu przyjmę każdy niesłuszny wyrok i poddam się Twojej świętej woli. 

Dźwiganie krzyża 
św. Jadwiga Królowa

Z homilii Jana Pawła II podczas kanonizacji bł. Jadwigi Królowej z 8 czerwca 1997 roku: Święta nasza królowo, Jadwigo, ucz nas dzisiaj – na progu trzeciego tysiąclecia – tej mądrości i tej miłości, którą uczyniłaś drogą swojej świętości. Zaprowadź nas, Jadwigo, przed krzyż, abyśmy jak ty poznali, co znaczy miłować czynem i prawdą, i co znaczy być prawdziwie wolnym. Weź w opiekę swój naród i Kościół, który mu służy, i wstawiaj się za nami u Boga, aby nie ustała w nas radość.

Życie Jadwigi Andegaweńskiej było drogą do świętości. Królowa stała się poddaną w imię miłości bliźniego. Ta, która zasługiwała na cześć, uniżyła samą siebie. Nie dba o zaszczyty, ale głęboko wierzy, że ma żyć dla innych. Dobra, które posiada rozdaje ubogim, bo to przecież do nich należy Królestwo Niebieskie. W czasie modlitwy spojrzenie kieruje na wysoki krzyż – źródło mądrości i miłości. Umocniona Bożą obecnością bierze na siebie krzyż i wyrusza w drogę, na której spotyka Jezusa. Jezus biorący krzyż na ramiona nie ma w sobie wdzięku, ani blasku. Zmęczony biczowaniem i z koroną na skroniach podejmuje ostatni wysiłek, który zmieni historię świata. Wie, że innej drogi nie ma. Tylko ta może przynieść ludziom zbawienie. Stroma ścieżka na skraju miasta wydaje się zwycięstwem złego, ale to co przegrane w oczach świata jest zwycięstwem dla Boga. Jezus całuje krzyż i patrzy z nadzieją na świętą górę Golgotę.

Jezu biorący krzyż na swoje ramiona, daj mi ducha odwagi, abym nigdy nie spojrzał na swój krzyż z pogardą, ale z miłością i zrozumieniem.

Upadek Jezusa 
bł. Jerzy Popiełuszko

Z kazania ks. Jerzego Popiełuszki z 27 lutego 1983 roku:Są więzienia niewidzialne, jest ich bardzo wiele. Są więzienia, w których ludzie rodzą się, rosną i umierają. Są więzienia systemów i ustrojów. Te więzienia nie tylko niszczą ciała, ale sięgają dalej, sięgają duszy, sięgają głęboko prawdziwej wolności. Człowiek zbudował też więzienia z cegły 
i kamienia. Więzienia ogrodzone murem lub drutem kolczastym.

Las Katyński i tama we Włocławku były świadkami tego, jak daleko może posunąć się człowiek w nienawiści do drugiego człowieka. Strzał w tył głowy i skrępowane ciało przynosiły ból i cierpienie, ale w prawdziwą niewolę wpadali ci, którzy brutalnie wykonywali wyrok na niewinnych. Nie zabijaj, nie zabijaj, nie zabijaj! – wołał Bóg przez piąte przykazanie Dekalogu. Nikt jednak nie chciał Go słuchać. Rozkaz to rozkaz, nie czas na sentymenty. Tu chodzi o dobro ludu, o dobro państwa, o pragnienie zemsty. Jezus upadający pod krzyżem to miły widok, dla tych, którzy skazali Go na śmierć. W ich mniemaniu zasłużył sobie na wszystko, co Go teraz spotyka. Nie mógł przecież uciec od winy ten, kto nazywał przywódców obłudnikami, „grobami pobielanymi”, „plemieniem żmijowym”. Jezus upada i wie, że to dopiero początek. Początek wielkiego dzieła powstawania ludzkości z upadku.

Jezu upadający, daj mi ducha mądrości, abym umiał odróżniać dobro od zła, prawdę od kłamstwa.

Jezus spotyka swoją Matkę
św. Urszula Ledóchowska

Z pism Urszuli Ledóchowskiej: Najbezpieczniejsza, najpewniejsza droga do szczęścia, do świętości, do nieba, do Jezusa – to droga przez Maryję. Maryja raczej cudem przyjdzie Wam z pomocą, niż miałaby Was opuścić. Ostatnią wolą Jezusa względem nas było abyśmy byli dobrymi dziećmi Maryi.

Pogoda ducha siostry Urszuli Ledóchowskiej nie była na pokaz. Wypływała z głębokiej więzi z Kimś, kto jest samą dobrocią. Uśmiech na jej twarzy dawał nadzieję tym, którzy spotykali ją na swojej drodze. To dzięki uśmiechowi przyciągała do siebie gromadki potrzebujących dzieci, którym dawała schronienie i wykształcenie. Zakładając nowe zgromadzenie oddała je w opiekę Konającego Serca Jezusa wierząc, że tylko tam człowiek może odnaleźć zrozumienie i czułą delikatność. W codzienności nie ustawała w walce nie tylko o własne zbawienie, ale także tych maluczkich, o których mówił Mistrz z Nazaretu. Jezus w pewnym momencie także się uśmiechnął. Zobaczył swoją Matkę. Stała przy drodze i gorączkowo szukała kontaktu z Synem. Ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Współcierpiąca Matka chętnie zamieniłaby się miejscami. Z miłości była w stanie oddać swoje życie dla Jezusa. On jednak cicho powiedział do niej: „Ja wszystko czynię nowe, bo Ja jestem”.

Jezu spoglądający na Matkę, daj mi ducha pobożności, abym zasłużył na miano dziecka Maryi.

Jezus i Szymon
św. Jan Paweł II

Z przesłania Jana Pawła II do młodzieży w Paryżu z 22 sierpnia 1997 roku: Nie odwracajcie wzroku, miejcie odwagę wyjść na spotkanie i uczynić braterski gest, wzorem Szymona Cyrenejczyka, który wspomógł Jezusa w drodze na Kalwarię. Odważnie budujcie pojednanie i pokój, okazujcie sobie nawzajem solidarność i braterską miłość. Wznieście wysoko krzyż Zbawiciela.

Polska zamarła o 21:37. W oknach pojawiły się małe płomyki świec. Patrząc jeden na drugiego szukaliśmy słów pocieszenia, bo przecież odszedł ktoś, kogo kochaliśmy, kto tak bardzo na nas liczył i był rzeczywiście jednym z nas. Życie papieża Jana Pawła II to miliony spotkanych ludzi, którzy chcieli, aby pomógł im nieść krzyż przez swoje błogosławieństwo, modlitwę i obecność. On nigdy nie pozostawał im dłużny. Oddawał swoje siły dla tych, których nazywał braćmi. Wpatrzony w krzyż i zatopiony we własnej chorobie dodawał siły tym, którzy wątpili w dalszą drogę. Także Jezus spotkał na swojej drodze człowieka, który przyszedł mu z pomocą. Jak się jednak później okazało to nie Szymon Jezusowi, ale Jezus Szymonowi przyniósł pomoc i wiarę. Zmęczony własnym życiem Cyrenejczyk wrócił odmieniony po spotkaniu z Jezusem i Jego krzyżem. Od tej pory nic już nie było takie samo.

Jezu wsparty przez Szymona, daj mi ducha nadziei, abym nigdy nie zwątpił w dobroć drugiego człowieka.

Jezus i Weronika
bł. Hanna Chrzanowska

Z pism Hanny Chrzanowskiej: Czyn, bardzo prosty czyn, to może być bardzo wiele. Kiedyś pewna kobieta podczas odwiedzin ciężko chorej robotnicy chorej na raka, po prostu umyła jej nogi. Nazajutrz chora powiedziała jej bardzo poważnie, z wielkim namysłem: „Pani mi wczoraj umyła nogi. W nocy myślałam sobie tak: Pan Jezus robił to samo”. Moja praca, to nie tylko mój zawód, ale – powołanie. Powołanie to zrozumiem, jeśli przeniknę i przyswoję sobie słowa Chrystusa: nie przyszedłem, aby mnie służono, ale abym służył. 

Pacjenci i pracownicy krakowskiego szpitala kochali ją ponad wszystko. Była niezwykła w każdej swojej czynności, w każdym geście i słowie. Pielęgniarka Hanna Chrzanowska widziała w swoim zawodzie dużo więcej niż tylko obowiązek. Odkrywała w posłudze dla chorych przesłanie Ewangelii: „Zaprawdę powiadam wam: To, co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnie uczyniliście”. Proste czynności wykonywane z wielką miłością upodobniały jej dzieło do misji Chrystusa. Przychodziła z pomocą tym, o których świat zapomniał, odrzucił, przeklął i skazał na śmierć. Podobnie z pomocą przyszła do Jezusa Weronika, która jako jedyna odważyła się otrzeć twarz Jezusowi z krwi, potu i kurzu. Jej gest będą pamiętały pokolenia, bo nikt jej do tego nie zmusił. Ona po prostu wiedziała, że kto kocha ten w postawie służby odnajdzie prawdziwą radość  i zostanie nazwany „przyjacielem Boga”.

Jezu wzruszony gestem Weroniki, daj mi ducha służby, abym umiał pozbyć się egoizmu i żył prawdziwie dla innych.

Drugi upadek
bł. Michał Czartoryski

Z zapisków duchowych Michała Czartoryskiego z 1934 roku: W nocy, po wspólnej adoracji, zagłębiłem się w rozmyślaniu, patrząc na Pana umierającego na krzyżu. Uświadomiłem sobie lepiej, że za Jego przykładem jestem obowiązany i powołany również do ofiary; do tego, by wydać siebie na całopalną ofiarę dla Niego z miłości i przez miłość, by oddać się i poddać się Mu całkowicie we wszystkim, by z Nim się zjednoczyć w miłości.

Piekło Powstania Warszawskiego w 1944 roku było czasem próby dla tych, którzy w imię wolności wybrali coś więcej niż tylko przetrwanie. Za decyzją każdego powstańca kryła się inna historia. Wielu oprócz życia nie miało już nic więcej do stracenia. Wśród nich był dominikanin ojciec Michał Czartoryski, który postanowił być przy rannych i nigdy ich nie opuścił. Nie wybrał ucieczki, ale do końca pozostał przy chorych, którzy w swojej niemocy nie mogli opuścić szpitala o własnych siłach. Gotowy na śmierć oddał Bogu i ludziom wszystko co wtedy miał. Dla niego żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. Upadek Jezusa, mimo iż bolesny, nie zniechęcił Go do dalszej drogi. Nie może przecież uciec od woli Ojca. W imię miłości stoczy bój o zbawienie człowieka, który ze swojej wolności uczynił okazję do grzechu. Odda życie, aby inni mogli żyć w wolności dzieci Bożych.

Jezu upadający, daj mi ducha wytrwania, abym umiał dawać z siebie więcej i uwierzył, że wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

Płaczące niewiasty
św. Maksymilian Kolbe

Z listu do matki Maksymiliana Kolbego wysłanego z KL Auschwitz: Moja Kochana Mamo! Pod koniec miesiąca maja przyjechałem z transportem do obozu w Oświęcimiu. U mnie jest wszystko dobrze. Kochana Mamo, bądź spokojna o mnie i o moje zdrowie, gdyż dobry Bóg jest na każdym miejscu i z wielką miłością pamięta o wszystkich 
i o wszystkim. Z serdecznymi pozdrowieniami i pocałunkami. Rajmund Kolbe.

Marianna Kolbe, matka męczennika, ze wzruszeniem odczytała wiadomość o pobycie syna w obozie koncentracyjnym. Wiedziała co to oznacza. Ból przeszył jej matczyne serce i stawał się gorzką modlitwą do Boga o szczęśliwy powrót. Maksymilian Kolbe jednak już nie wróci do matki. Obóz w Oświęcimiu, gdzie szatański i szaleńczy obłęd nienawiści wymorduje ponad milion istnień ludzkich, podda ojca Kolbe próbie miłości i stanie się jego grobem. Na placu apelowym z podniesioną głową prosi niemieckiego oficera o zamianę. Ratuje ludzkie życie i pokazuje, że człowiek zdolny jest do czegoś więcej niż tylko grzech, nieprawości i zbrodnia. Zostaje świętym w morzu śmierci, gdzie zło odbierało nadzieję na proste ludzkie odruchy dobroci. Jezus wyraźnie wzruszył się obecnością kobiet na swojej drodze. Daje im nadzieję na to, że zbawcze dzieło którego dokona wykroczy daleko poza czas i przestrzeń. Bóg bowiem nie pozostaje obojętny na wołanie człowieka i zawsze przychodzi mu z pomocą.

Jezu pocieszający płaczących, daj mi ducha wyrozumiałości i opanowania, aby nikt nigdy przeze mnie nie ronił łez.

Trzeci upadek
św. Albert Chmielowski

Z pism brata Alberta Chmielowskiego: Powinno się być dobrym jak chleb, powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny. Im więcej kto opuszczony z tym większą miłością służyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusa w osobie tego ubogiego ratujemy.

Brat Albert był człowiekiem wielu talentów. Jak każda wybitna postać stał jednak przed wyborem w jaki sposób je wykorzystać. Patrząc na świat, który go otaczał dostrzegł ludzi, którzy oprócz codziennego chleba potrzebowali także Jezusa. W swojej pracy wśród bezdomnych i wyklętych stawał się chlebem, po który każdy mógł sięgnąć i nasycić swój głód. Na modlitwie i w pracy był niezłomny. To w nim realizowały się słowa: „Wy jesteście solą ziemi i światłem świata”. Jego pragnieniem było, aby nikt z opuszczonych nie trwał w upadku. Jest bowiem rzeczą ludzką, że upadamy, a jednocześnie jest sprawą Boską to, że możemy powstać. Jezus, który upada trzeci raz staje się wzorem dla tych, którzy uwikłani w grzech tracą radość i wiarę w Boże miłosierdzie. Dla Boga jednak nie ma rzeczy niemożliwych, a żaden trud nie idzie na marne. Przegrywa tylko ten, kto przestał ufać, że Bóg jest większy od naszych słabości.

Jezu upadający, daj mi ducha rozeznania, abym zawsze z należytym przygotowaniem przystępował do sakramentu spowiedzi.

Odarcie z szat
bł. Karolina Kózkówna

Z homilii Jana Pawła II w czasie beatyfikacji Karoliny Kózkówny z 10 czerwca 1987: Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada Psalmista: „Pan jest moim dziedzictwem, Pan jest moim przeznaczeniem. To On mój los zabezpiecza”. Tak. Karolina porzucona wśród lasu jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest Bogiem życia.

Swoje młode życie Karolina poświęciła na krzewienie wiary. Dzieliła się tym, co miała najcenniejsze. Pokorna, czysta i pracowita oddała swoje życie Jezusowi. Kochały ją dzieci, kochali dorośli, a jednocześnie znienawidził ją rosyjski żołnierz, który brutalnie odebrał jej życie. Stanęła w obronie czystości i własnej godności. Wytrwała w przeciwnościach i cierpieniu po to, aby stać się świadectwem dla tych, którzy z taką łatwością depczą własne ciało i szlachetność. Jezus odarty z szat staje przed żołnierzami jak „nagi Adam” – prawdziwy człowiek w nieszczęściu własnej kondycji. W obnażeniu Jezusa ukrywa się ból tych wszystkich, którzy zostali zranieni przez drugiego człowieka. Przemoc, siła i gwałt depczą obraz Boży, który nosi w sobie każdy człowiek. Zawstydzony Jezus ma być dla nas wołaniem o sprawiedliwość dla tych, którzy patrzą na innych tylko jako przedmiot własnej przyjemności.

Jezu z szat odarty, daj mi ducha skromności, abym nie zapomniał, że stworzony jestem na obraz Boży.

Przybicie do krzyża
bł. Władysław Bukowiński

Ze wspomnień księdza Władysława Bukowińskiego: Któregoś dnia czerwcowego przejeżdżałem z jednej wioski do drugiej. I wówczas poczułem się bardzo szczęśliwy i wdzięczny Opatrzności za to, że mnie tam przyprowadziła do tych tak biednych i opuszczonych, a przecież tak bardzo wierzących i miłujących Chrystusa. Tego szczęścia doznanego na trzęsącej się furce nie zamieniłbym na największe zaszczyty i przyjemności. 

Apostoł Kazachstanu – tak nazywano ks. Władysława Bukowińskiego, który mimo nalegań najbliższych, postanowił pozostać w Związku Radzieckim. Spotykały go tam represje i wrogość władz, ale on nie zrażał się trudnościami. Wierzył, że system który go prześladuje nie przetrwa próby czasu. Radość sprawiała mu tytaniczna praca dla Chrystusa wśród ludzi głodnych Boga. Wiedział, że jest im tam bardzo potrzebny. Żył skromnie i pobożnie. Wszystkie oszczędności rozdawał parafianom, którzy mieszkali w skrajnym ubóstwie. Zakochany w Bogu był dla innych pociechą i dowodem na to, że Bóg nigdy nie opuści swoich wiernych. Pozwolił przybić się do krzyża swojej kapłańskiej posługi, aby nikt nie miał wątpliwości, że żyje i pracuje z miłości do ludzi. Jezus przybity do krzyża już na zawsze będzie złączony z twardym drzewem naszych grzechów. W każdej ludzkiej nieprawości belka krzyża staje się bliższa Jezusowi i przypomina jak wielką ceną było zbawienie człowieka. Skrwawione gwoździe jak nóż przekłuwają Boskie ciało za każdym razem, gdy ktoś gardzi wielkimi Bożymi darami, a wybiera własną zgubę.

Jezu przybity do krzyża, daj mi ducha męstwa, abym nigdy pod wpływem strachu lub prześladowań nie wyparł się Twojego imienia.

Śmierć na krzyżu
bł. Michał Tomaszek, bł. Zbigniew Strzałkowski

Z hymnu beatyfikacyjnego męczenników z Pariacoto: Kto wyrusza przed siebie z nadzieją od Boga, nie zna kresu miłości, wie co to cud. Kto nie boi się wierzyć w szczęśliwość ubogich, jednym chlebem nasyci tysięcy głód. Można życie swe stracić i można odzyskać, idąc razem odważnie, jak bracia być. Nie ma większej miłości, śmierć może być zyskiem, kiedy wiara przewodzi, zwycięża krzyż.

Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody – to misyjne wskazanie Chrystusa zapaliło do pracy w odległym Peru dwóch młodych franciszkanów: ojca Michała Tomaszka i ojca Zbigniewa Strzałkowskiego. Wyjeżdżając z kraju byli w pełni świadomi, że miejsce do którego jadą pełne jest niebezpieczeństw, a wielu wróciło z obawy przed egzekucjami. Oni jednak pełni, młodzieńczego zapału i wiary, postanowili zamieszkać tam, gdzie nikt inny się nie odważył. Powtarzali, że „kto jedzie na misje musi być gotowy na wszystko”. W małej wiosce Pariacoto 9 sierpnia 1991 roku terroryści ze Świetlistego Szlaku zamordowali misjonarzy oddając strzały z karabinu maszynowego. Nie ma większej miłości, gdy ktoś własne życie oddaje dla innych. Nie ma też większej miłości niż ta płynąca ze śmierci Chrystusa. To ona daje życie Kościołowi i tym wszystkim, którzy w Niego wierzą. Na dalszy plan schodzi strach, ból i cierpienie. Nad Golgotą przez chwilę zapanowała głęboka cisza. W tej ciszy dało się słyszeć ostatnie słowa umierającego Jezusa: „Wykonało się”.

Panie Jezu umierający na krzyżu, daj mi ducha miłości, abym umiał dostrzegać zbawienne skutki Twojej śmierci dla nas.

Zdjęcie z krzyża
św. Faustyna Kowalska

Z Dzienniczka siostry Faustyny: Żądam od ciebie ofiary doskonałej i całopalnej ofiary woli, z tą ofiarą nie może iść w porównanie żadna inna. Sam kieruję życiem twoim i wszystko tak urządzam, abyś mi była ustawiczną ofiarą i czynić będziesz zawsze wolę moją, a dla dopełnienia tej ofiary łączyć się będziesz ze mną na krzyżu.

Miłosierdzie Boże w duszy siostry Faustyny uczyniło z niej sekretarkę Bożych tajemnic. Dostąpiła zaszczytu przebywania blisko Jezusa. Ta bliskość promieniowała z niej każdego dnia. Jednocześnie po każdym spotkaniu z Jezusem chciała zachować Go tylko dla siebie. Jej życie w zakonie było nieustannym umieraniem dla świata, dla własnej pychy i tego wszystkiego, co oddalało ją od Jezusa. Wola siostry Faustyny miała zostać złożona w ofierze, aby jej bliskość z Jezusem nie była tylko ludzkim wymysłem, ale poprzez krzyż złączyła się z tym, co Jezus przeżywał w momencie opuszczenia. Jezus zdjęty z krzyża w ramionach Matki jest obrazem Kościoła, który w swoich dłoniach trzyma Najświętsze Ciało – największy dar złożony w ofierze, jaki Bóg chciał oddać ludziom. Z tej śmierci wypływają życiodajne sakramenty Kościoła. Zanurzeni przez chrzest w śmierci Chrystusa rodzimy się na nowo, aby żyć nowym życiem w Chrystusie.

Jezu zdjęty z krzyża, daj mi ducha miłosierdzia, abym mógł pokładać ufność tylko w Tobie.

Złożenie do grobu
bł. Bronisław Markiewicz

Z proroctwa dla Polski Bronisława Markiewicza: Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim, i tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary. Cześć Maryi i Najświętszego Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim.
 
Dzieło ks. Markiewicza było większe niż on sam przypuszczał. Praca dla Kościoła, Zgromadzenia i Polski nie poszła na marne. Prężnie działające zakłady wychowawcze, wskazania do narodu, a przede wszystkim dobroć, którą zapamiętali jego najbliżsi współpracownicy wydała obfity owoc. Zanim jednak to się stało „ziarno pszeniczne musiało obumrzeć”. Jak sam podkreślał, przez wiele lat dzieło odnowienia wszystkiego w Chrystusie poprzez powściągliwość i pracę, istniało tylko dzięki Bożej opatrzności. Wielu spisało to dzieło na straty, ale on wierzył, że ono przetrwa i inni dalej je poprowadzą. Także grób Jezusa jak bruzda w ziemi staje się miejscem, gdzie złożone zostało Boskie Ziarno. Dla wielu był to koniec historii Jezusa z Nazaretu – definitywne rozprawienie się z misją Mesjasza. Tu jednak dopiero wszystko się zaczyna. Z grobu bije nadzieja, że śmierć straciła swój oścień i nie ma już władzy nad nami.

Jezu złożony do grobu, daj mi ducha bojaźni Bożej, abym umiał dostrzegać Twoje działanie w moim życiu.

Dnia trzeciego
bł. Marcelina Darowska

Z pism siostry Marceliny Darowskiej: O Panie mój zmartwychwstały! Kiedy patrzę na Ciebie w chwale i widzę jak każda Kropla Krwi Twojej za mnie wylana, każda kropla potu wyciśnięta, każda rana u nóg Twoich i rąk przenajświętszych twarz rozjaśniona w chwale niepojętej - jakżebym mogła cofać się jeszcze przed trudem - cierpieniem - przed boleściami natury mojej? Przed Krzyżem przez Ciebie podanym? O, już nie chcę Panie! Już odtąd z weselem miłości, Krzyż Twój obejmę i z Nim pójdę za Tobą i z Tobą!

Życie siostry Marceliny Darowskiej naznaczone było wielkim pragnieniem życia. Najpierw w szlacheckim majątku na Podolu, razem z mężem i dziećmi, a następnie w zakonie, gdzie nabierała mocy i blasku od zmartwychwstałego Chrystusa. To blask chwały Jezusa oświecił jej umysł i zrodził nowe dzieło, a jednocześnie zaprowadził ją do życia mistycznego, 
w którym widziała Jezusa jak nikt wcześniej. Nowe oblicze Zmartwychwstałego nosi na sobie ślady męki, ale jest też odmienione i przebóstwione. Po trzech dniach Jezus opuszcza grób i rozpoczyna się nowa misja, którą podejmie Kościół. Jezus umacnia apostołów i wierne kobiety, aby nigdy nie zwątpili w to, co widzieli i czego dotykały ich ręce. Zmartwychwstały rzuca nowe spojrzenie na cały świat, na nasze życie, troski i kłopoty. W radości paschalnej odkrywamy siłę do dalszego życia, gdzie razem z Chrystusem przebywać będziemy w chwale.

Jezu zmartwychwstały, daj mi ducha gorliwości, abym umiał zanieść orędzie Ewangelii z radosnym usposobieniem.