Posłuszny władzy kościelnej

facebook twitter

04-02-2025

Posłuszeństwo to jeden z gwarantów dobrego funkcjonowania każdej wspólnoty, kościelnej czy świeckiej. Duch posłuszeństwa od samego początku przenika wspólnotę Kościoła. Czerpie swoje źródło z posłuszeństwa samego Chrystusa, który „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 8), i który w Ogrójcu modlił się do Ojca „nie moja wola, lecz twoja niech się stanie” (Łk 22, 42).

Przyrzeczenie posłuszeństwa składa kandydat do kapłaństwa wobec swojego biskupa i osoba zakonna wobec swoich przełożonych. Oddają przez to oni swoją wolę Bogu. Posłuszeństwo wymaga nieraz wielkiego heroizmu, całkowitego wyrzeczenia się swej woli.
 
Heroiczne posłuszeństwo wykazał błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz, gdy napotkał na trudności ze swoim biskupem św. Józefem Sebastianem Pelczarem przy zakładaniu nowego zgromadzenia zakonnego. Był to spór dwóch świętych, którzy służyli gorliwie Bogu i Kościołowi. Ks. Stanisław Orlemba, uczeń ks. Markiewicza, uczestniczył w rozmowie ks. Markiewicza z ks. biskupem Pelczarem w Jaśliskach, latem 1902 roku, dotyczącej zatwierdzenia zgromadzenia, i stwierdził, że „był świadkiem pojedynku słownego między świętymi mężami. Raz ks. Markiewicz bronił gorąco sprawy, którą ks. biskup atakował, to znowu ks. biskup bronił swojego stanowiska i swych poglądów na sprawę, których ks. Markiewicz nie podzielał. Ks. Markiewicz dowodził pokornie, że dla większej chwały Bożej godzi się zmienić poglądy bez uszczerbku powagi i godności biskupa, bo zmieniali swoje poglądy w podobnych wypadkach nawet papieże. Gdy ks. Markiewicz spostrzegł, że dyskusja staje się zbyt gorąca, przeprosił ks. biskupa, że zakłócił mu spokój i odpoczynek na letnisku, polecił jeszcze raz prośbę swoją jego ojcowskiemu sercu i klękając do ucałowania ręki poprosił o błogosławieństwo. Ks. biskup wówczas wstał, a robiąc znak krzyża św. rzekł: «Błogosławię ks. rektora i jego sprawę»” (W. Michułka, Błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz, Michalineum 2005, ss. 187-188).
 
W tych dwóch świętych zetknęły się dwie koncepcje posłuszeństwa. Jedna, że gdy przełożony mówi do podwładnego, to Bóg mówi przez niego, i podwładny ma go słuchać bez dyskusji, a nawet bez dialogu. Powstał trudny układ między biskupem jurysdykcyjnie odpowiedzialnym za pasterzowanie w swej diecezji, a kapłanem charyzmatykiem, który w sumieniu czuł się powołany do tworzenia dzieła, które wyrastało ponad literę prawa i obowiązku. Charyzmatycy w Kościele (św. Franciszek z Asyżu, św. Jan Bosko) musieli zawsze przekroczyć poprzeczkę, jaką w Kościele hierarchicznym ustanawiało prawo kanoniczne. Duch Święty przez łaskę charyzmatyczną, którą komuś udziela, żąda od niego więcej, aniżeli tylko wykonywania litery prawa. Charyzmatyk szuka dobra większego niż dobro zwyczajne, ujęte w przepisy prawne. Ks. Markiewicz słuchał w sposób czynny i odpowiedzialny, a wolę Bożą odczytywał przede wszystkim we własnym sumieniu. Gdyby ks. Markiewicz wypełnił to, do czego był zobowiązany, według prawa kanonicznego i poleceń swego biskupa, byłby może nawet świętym chrześcijańskim i kapłanem, ale nie byłby charyzmatykiem; czyniłby dobro, ale ograniczone, ale on chciał czynić dobro jak największe (por. C. Niezgoda, OFMConv, Wierny posłannictwu, Kraków 1998, ss.165-169).
 
Odmowa zatwierdzenia nowego zgromadzenia zakonnego przez biskupa Pelczara była dla ks. Markiewicza bolesnym ciosem, ale on nie załamał się. Gdy biskup nakazał klerykom zdjąć sutanny i rozejść się ks. Markiewicz tych, którzy pozostali przy nim, podnosił na duchu i mówił: „My jednak staniemy się zgromadzeniem wielkim, które rozszerzy się po całym świecie, ale teraz musimy spełnić wolę przełożonych i pomału z sukni się rozebrać. To upokorzenie jest najlepszym znakiem, że Bóg względem nas ma większe zamiary”. 
 
Święty Józef Sebastian Pelczar, w swoim piśmie skierowanym kilka dni po śmierci ks. Bronisława Markiewicza do Kongregacji Biskupów i Zakonników w Watykanie, „wychwalał doskonałe posłuszeństwo ks. Markiewicza”, stwierdzając, że „poddał się w sposób godny pochwały jego zarządzeniom” (Droga do beatyfikacji, w: Powściągliwość i Praca, 1/2005, s. 15).
 
O posłuszeństwie ks. Markiewicza wobec władzy kościelnej mówił błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, w Miejscu Piastowym w 1972 roku. Oto jego słowa: „Ciekawe są dzieje zakonów. Zazwyczaj powstawały one pod wpływem uświadomienia sobie jakiejś szczególnej potrzeby, zadania i pragnienia sprostania mu. (...) Duch Boży raz po raz powoływał w różnych krajach i narodach rodziny zakonne, które stając przy boku pasterzy Kościoła, otrzymywały szczególne zlecenia i zadania, którym służyły wiernie. (...) Gdy powstawały takie inicjatywy, Kościół, zawsze ostrożny, naprzód doświadczał ducha. Tak przecież doświadczono Franciszka z Asyżu. Przez wiele lat doświadczeń musiała przejść niejedna założycielka rodziny zakonnej żeńskiej. Wiele przecierpiał zakon jezuitów, który nawet – pomimo swoich olbrzymich zasług – został na jakiś czas rozwiązany. Przez wiele trudów przeszedł święty Jan Bosko, Wincenty Pallotti, czy Józef Cottolengo. Kościół  bowiem ma prawo doświadczać ducha swych dzieci, aby tym lepiej ukazać głębię Bożej miłości i gotowość do poświęcenia i wyrzeczenia się samych siebie. Bo jeśli prawdziwie ktoś chce być doskonały i opuścić wszystko co ma, a nawet wyrzec się tego, co jest potrzebne do posiłku i okrycia – to jeszcze nie wszystko. Najważniejsza jest miłość. Trzeba więc doświadczać ducha. Przez tego rodzaju doświadczenia przechodzili niemal wszyscy założyciele zakonów, zgromadzeń zakonnych czy instytutów. Przez dobrą szkołę życia, ale jakże błogosławioną dla niego osobiście i dla jego dzieła, przeszedł Sługa Boży ksiądz Bronisław Markiewicz, założyciel Zgromadzeń Świętego Michała Archanioła. Okazał on wielkie poświęcenie i ogromne zapomnienie o sobie. Czytając jego życiorys zdumiewamy się głębią jego wiary, gotowością do posłuszeństwa, uległością wobec władzy kościelnej i ofiarną pracą w warunkach niemal żebraczych, w jakich pracowały jego pierwsze domy opiekuńcze” (Słowo Prymasa Polski, w: O. Władysław Kluz OCD, Realista, Michalineum 1978, s. 5-6).
 
Metropolita przemyski, abp Józef Michalik, 30 stycznia 2012 roku, w Miejscu Piastowym,  mówił o sprzeczaniu się dwóch świętych, kochających Kościół.
„Ks. Markiewicz ma już 50 lat życia. Dla niejednego człowieka jest to już sukces, zmierzch, a to wszystko dopiero przed nim. Zakłada Zgromadzenie męskie. Widzi, że trzeba szukać pomocników do tego dzieła. Z kolei jest trudność, bo biskup chce, by wszystko było zgodne z prawem, z wymaganiami Kościoła. Ciekawostką jest, że to święty biskup staje Świętemu na drodze. Ale święci we właściwy sposób się sprzeczają. Święci kochają Kościół, kochają Boga. Święty Józef Sebastian Pelczar domaga się dokładności: są inne zgromadzenia, niech tam się realizuje to powołanie. Nie – on czuje charyzmat, zakłada stowarzyszenie. Biskup widząc tych chłopców – potem i dziewczęta – pomaga. Są świadectwa wysyłanych przez niego regularnie sum pieniężnych do Miejsca Piastowego. Tu się sprawdziło, że zgadzanie się z wolą Bożą – jak mówił Markiewicz – jest znakiem najpewniejszym, że miłujemy Pana Boga. I że ta wola Boża przedstawia się w poleceniach przełożonych, które nie zawsze rozumiemy, które niekiedy trudno nam zaakceptować. Błogosławiony Bronisław zaakceptował, rozwiązał Zgromadzenie – serce jego serca. Musiał ustąpić. Polecił klerykom, że mają wstąpić do innych zgromadzeń, mają zdjąć strój duchowny. Zdjęli. Zostali przy Markiewiczu, bo wiedzieli, że jeżeli taka jest wola, to przeczekamy, trzeba dać dowody. I mówił niejednokrotnie i pisał, że jeżeli będziemy mieli pracę, jeżeli będziemy mieli świadectwo życia – Kościół nas dostrzeże, będziemy ozdobą Kościoła. Tak się potem stało... Dlaczego to mówię? Dlatego że widzę i to często powtarzam, że nam nie grożą zewnętrzne prześladowania, nie – oni nie pokonają. Nam – Kościołowi, wierze – grozi wewnętrzny podział. Grożą te wewnętrzne, niekiedy źle zrozumiane gorliwości. Te wewnętrzne próby reformy Kościoła” (Wspólnota Michael. Kwartalnik Klerycki,  nr 1 (134), s.11-12). 
 
Przez wzorowe posłuszeństwo władzy kościelnej, a zwłaszcza swojemu biskupowi, nawet wtedy, gdy okazywało się ono bardzo trudne, błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz okazał swoje umiłowanie Kościoła. Wypływało ono z miłości do Jezusa Ukrzyżowanego i posłusznego woli Ojca, i przekładało się na miłość bliźniego, zwłaszcza dzieci opuszczone. Czerpał siłę z Eucharystii, która była jego wielkim skarbem, a Msza św. stanowiła centrum jego życia.