Wielu katolikom uroczystość Bożego Ciała może wydawać się powtórzeniem Wielkiego Czwartku. To tak, jak byśmy uczestniczyli w pewnym déjà vu. Czy jednak rzeczywiście Boże Ciało to powtórzenie pierwszego dnia Triduum Paschalnego?
Wielki Czwartek jest przede wszystkim początkiem męki Pana Jezusa i tego wszystkiego, co po niej nastąpi. Jest nie tylko dniem Eucharystii, lecz także czasem ustanowienia kapłaństwa. Wprowadza jednocześnie rzeczywistość mandatum novum (nowego przykazania) jako nowego prawa przymierza, które teraz będzie obowiązywało nowego człowieka. W natłoku różnych wydarzeń ustanowienie Eucharystii staje się tylko pewną częścią Triduum Paschalnego. Jest, co prawda, istotnym elementem tych wydarzeń, ale nie zatrzymuje się tylko na nim.
W związku z tym w XIII wieku Kościół postanowił ustanowić specjalne święto, które skupiałoby uwagę jedynie na Eucharystii. Tak wprowadzono do kalendarza Uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej. Zatem jest to przede wszystkim święto realnej obecności Jezusa Chrystusa pośród nas, a w sposób szczególny tej ukrytej pod postaciami chleba i wina. Nie może być ona ograniczona jedynie do postaci eucharystycznych, ale jest znakiem ciągłej obecności Jezusa Chrystusa pośród wierzących. To z tego powodu organizujemy procesje i wędrujemy ulicami z monstrancją. Bardziej niż zwykle uświadamiamy sobie, że nie żyjemy w oderwaniu od Boga. Jezus jest obecny między nami. Prawdziwie stał się Emmanuelem, a jego obecność trwa w naszej codzienności. Wychodząc z kościoła dajemy świadectwo, że nie jesteśmy anonimowi. Po drugie chcemy zaznaczyć, że jesteśmy częścią tego świata. Nie funkcjonujemy na zasadzie oderwanej sekty, ale mamy coś do zaproponowania. Niesiemy światu nadzieję, że Bóg istnieje i chce być między ludźmi. To wydarzenie ma na nowo uzmysłowić, że w każdej czynności naszego życia powinien być obecny Bóg. Nawet tam, gdzie wydawałoby się, że nasza słabość bierze górę. Jezus wchodzi w naszą rzeczywistość cały. Przynosząc zbawienie i radość.