Chciałbym mieszkać w Berei!

Misyjne podróże św. Pawła pełne były przygód. Spotykał podczas nich ludzi, którzy chcieli go zabić i takich, którzy z miłości do niego oddaliby własne życie. W Dziejach Apostolskich znajdziemy fragment, który może przejść niezauważony, a który rozradował mnie wewnętrznie.

Mowa o spotkaniu z mieszkańcami Berei (miasteczko niedaleko Tesalonik), o którym św. Łukasz pisze w następujący sposób: Natychmiast w nocy bracia wysłali Pawła i Sylasa do Berei. Kiedy tam przybyli, poszli do synagogi Żydów. Ci byli szlachetniejsi od Tesaloniczan, przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest. Wielu też z nich uwierzyło, a także wiele wpływowych Greczynek i niemało mężczyzn (Dz 17, 10-15).

Serce się raduje, gdy czytam takie fragmenty. Po pierwsze dlatego, że przywracają mi one wiarę w ludzi. Co prawda słowo „szlachetniejsi” (gr. eugenesteroi) odnosi się do szlachetnego urodzenia, ale trudno nie odnieść wrażenia, że berejczycy rzeczywiście byli ludźmi szlachetnymi w każdej sferze życia. Przyjęli Pawła jak swojego. Z pełną życzliwością wysłuchali tego, co miał do powiedzenia.

Szacunek budzi również ich podejście do Słowa Bożego. Z gorliwością studiowali (gr. anakrinontes) Pisma, aby lepiej zrozumieć Pawła i zweryfikować jego nauczanie z tym, co Bóg objawił już w Starym Testamencie. Ich ochocza postawa do badania Pisma zrodziła w nich wiarę (gr. episteusan). Dzieło Boże zaczęło się szybko rozrastać, a zazdrośni Tesaloniczanie podburzyli niektórych mieszkańców i wywołali zamieszki w mieście. Zatroskani berejczycy pomogli Pawłowi w ucieczce, a nawet odprowadzili go do samych Aten!

Historia ta umacnia mnie w wierze i budzi ogromne pragnienie spotkania właśnie takich chrześcijan. Jednocześnie stoi przede mną trudne zadanie, aby być jak szlachetni, oczytani i wierzący berejczycy.