Jutro będzie futro

Nie, wcale nie chodzi mi o nagły atak zimy w sierpniu, ale o to, czym w istocie rzeczy jest przyszłość. Okazuje się bowiem, że – jak mawiała Margaret Thatcher – dziewięćdziesiąt procent naszych zmartwień dotyczy spraw, które nigdy się nie zdarzą.

Dlaczego zatem przyszłość potrafi rysować się w ciemnych barwach. Przede wszystkim wydaje się, że sojusznikiem przyszłości w tym względzie jest przeszłość. To właśnie ona tworzy w głowie wyobrażenia sytuacji, które kiedyś nas spotkały: straszy, manipuluje, wyolbrzymia, przestrzega, przypomina krzywdę, ból i cierpienie. Jest w tym tak dobra, że nierzadko nie jesteśmy w stanie rozróżnić wspomnień od zmartwień.

Drugim sojusznikiem przyszłości jest imaginacja. Zakodowana w nas jako naturalny mechanizm obronny tworzy wszystkie możliwe scenariusze i staje się źródłem nadprodukcji adrenaliny. W gruncie rzeczy to bardzo sprytny mechanizm. Słysząc w ciemnym lesie szelest zbliżających się kroków mamy dzięki temu szanse w porę zareagować i stanąć do walki lub po prostu uciec. Imaginacja ma jednak swoje wady. Ona nie przedstawia rzeczywistości takiej jaką jest, ale tworzy alternatywne rzeczywistości, z których większość okazuje się bujdą na resorach.

Jakie jest natomiast lekarstwo Jezusa. Recepta wydaje się banalnie prosta i brzmi: „Dosyć ma dzień swojej biedy”. Nie jest niczym złym wspominać przeszłość i planować przyszłość, ale niekoniecznie większą wartość ma to, co tu i teraz. Prawdziwe życie toczy się bowiem tylko w teraźniejszości, a jeszcze prawdziwsze toczyć się będzie poza czasem. Warto zatem od czasu do czasu zrobić psikusa swoim naturalnym instynktom i zając się sprawami bieżącymi: odciąć się od przeszłości i nie projektować przyszłości. Żyć tak, jakby dana chwila była najważniejszą chwilą życia.

Inne artykuły autora

Jak poznałem św. Michała? Zaczęło się na cmentarzu

Koronka "Jezu, Ty się tym zajmij"

Litania do Ojca Dolindo Ruotolo