Koło adoratorów mocnych trunków

Niemcy powiadają: „Pij wino, a będziesz dobrze sypiał. Śpij, a nie będziesz grzeszył. Unikaj grzechu, a będziesz zbawiony”, a Włosi zachęcają się wzajemnie: „Jedna beczka wina potrafi zdziałać więcej cudów niż kościół pełen świętych”. W tym jednak przypadku przysłowia wcale nie są „mądrością narodów”, ale raczej przejawem moralnego kaca. Wino nie jest złe samo w sobie, tak jak nóż nie jest z natury narzędziem zbrodni. Doświadczenie jednak podpowiada, że tam, gdzie człowiek może przekroczyć jakąś granicę, najczęściej to zrobi.

Nie bez powodu Jan Chrzciciel – jak mówi Ewangelia – „nie pił wina i sycery”. To człowiek, który ma budzić świadomość, a mało co odbiera człowiekowi świadomość jak alkohol. Życie nieświadome to domena pogan. Chrześcijanin ma być jak wieża kontroli lotów. W ciągłej gotowości i czujności. Abstynencja nie jest niczym złym, chociaż nadal budzi raczej politowanie niż zachwyt. Jest dowodem na to, że są w życiu rzeczy, których „nie musimy”, chociaż sprawiają nam przyjemność.

Tam, gdzie pojawia się przymus, człowiek traci wolność, dlatego w poczuciu skrzywdzenia szukać będzie kompanów do jednej celi więziennej. Tak powstaje „koło adoratorów mocnych trunków” – ludzi, którzy mówią, że nie muszą, a jednak tak bardzo chcą, że właściwie nie mają już wyjścia.

Inne artykuły autora

Jak poznałem św. Michała? Zaczęło się na cmentarzu

Koronka "Jezu, Ty się tym zajmij"

Litania do Ojca Dolindo Ruotolo