Wielcy polscy patrioci, pisarze i poeci byli uważani przez księdza Bronisława Markiewicza jako przewodnicy ludu. W miesięczniku „Powściągliwość i Praca” umieszczał on artykuły nakreślające sylwetki różnych świętych. Był to cykl nazwany „Nasze gwiazdy przewodnie”. „Gdy ich brak, robi się ciemno w głowach ludzkich, ludzie nie widzą dróg, którymi im należy postępować” - pisał.
Tamtej nocy pełnej bezkrwawego boju Bronek poznał potęgę modlitwy, bo doznał jej mocy na sobie w wątpliwościach co do wiary. Zdał sobie sprawę, że został wysłuchany. „I w tej chwili napełnił mnie Pan Bóg wielką światłością wewnętrzną, która sprawiła, iż uwierzyłem we wszystko, co Kościół święty do wierzenia podaje, i tegoż jeszcze dnia wyspowiadałem się z całego życia”.
Nazajutrz promienie słoneczne, które przedzierały się przez gałęzie drzewa i wpadały do mieszkania, przebudziły Bronka. Na stancji panowała cisza grobowa. Zareagował, zrywając się z łóżka. Ukląkł, żeby odmówić poranny pacierz, i przypomniał sobie, że w przemyskiej katedrze kapłan od świtu w konfesjonale czeka na nawrócone serca. Już dawno nie przystąpił do konfesjonału, by oczyścić się w sakramencie Pokuty. „Ksiądz w konfesjonale siedzi, czas… do spowiedzi!” – zabrzmiały mu w uszach słowa poety.
Później, pisząc o celu szkół średnich i wyższych, będzie zachęcał do zapoznania się z treściami pozostawionymi przez niego i będzie wskazywał, że „czytanie Mickiewicza […] wyda mężów w duchu Chrystusowym myślących i działających i nauczy prawdziwego dobra, piękna i prawdy”.
Do kościoła biegł co tchu, by pierwszy uklęknąć przy kratkach. Ale kiedy zziajany wszedł do środka, zauważył, że już uformowała się długa kolejka penitentów oczekujących na rozgrzeszenie. On przybył tutaj i korzy się przed kratkami konfesjonału, gdyż otworzył swe serce na Boga. A powrót jest błyskawiczny jak piorun i niewzruszony jak skała.