W 2003 roku toczył się jeden z najsłynniejszych amerykańskich procesów o wielokrotne morderstwo. Transmitowany przez największe stacje telewizyjne oglądany był przez miliony Amerykanów. Oskarżonym był Gary Ridgway znany jako „Morderca znad Green River”. Uniknął kary śmierci jedynie dlatego, że podjął współpracę z prokuratorem i wskazał wszystkie swoje ofiary (a było ich łącznie 49). Sąd ostatecznie skazał go na 50 wyroków dożywotniego więzienia.
W czasie procesu rodziny ofiar miały okazję do złożenia publicznej przemowy oskarżającej. Padały najmocniejsze słowa. Pokrzywdzone rodziny dawały wyraz swojemu rozżaleniu i tragedii, która je dotknęła. Życzono cierpienia, bólu, a nawet śmierci i piekła. Oskarżony jednak wydawał się nieobecny i nieczuły na słowa skierowane do niego. Jednak w pewnym momencie do barierki podszedł starszy mężczyzna (Robert Rule), który ze spokojnym i cichym głosem powiedział do niego: Panie Ridgway! Są tutaj ludzie, którzy pana nienawidzą. Ja nie jestem jednym z nich. Przez pana trudno jest mi sprostać temu, w co wierzę, temu co nakazuje Bóg, czyli przebaczeniu. Wybaczam panu! W tym momencie na twarzy seryjnego mordercy pojawiły się łzy i gwałtownie odwrócił twarz od patrzących na niego ludzi. Skulony szlochał i nie był w stanie powstrzymać żalu.
Przebaczenie i miłosierdzie to postawy, które dotykają nas najbardziej. Chcemy doświadczać miłosierdzia i przebaczenia. Nie ma mocnych na tego typu doświadczenia. Kruszy ono najtwardsze serca i pozwala jak najpełniej budować relacje z kimś, kogo nazywamy bliźnim. Jeżeli zatem chcemy kruszyć ludzkie serca to tylko miłosierdziem. Wszystko inne nie dociera do grzesznego serca lub jeszcze bardziej je zatwardza.