Wieści, które Józek przekazał Bronisławowi miały związek z Polską, ale również odnosiły się do pewnego kapłana, do jego pracy wśród ludu, do jego spotkania się z wielkim „mężem Bożym” i do założenia nowego zgromadzenia zajmującego się wychowaniem dziatwy opuszczonej.
– Pomiędzy godziną piątą a siódmą słyszałem mówiącego w uniesieniu nieznanego chłopca – zaczął opowiadać Józek najlepszemu koledze z klasy Bronkowi.
– Jak on wyglądał? – zapytał niecierpliwie Bronek.
– Miał mniej więcej szesnaście lat. Był ubrany po wiejsku, ale na biało.
– Gdzie to było?
– Pod Zamkowa Górą.
– Co on tam robił?
– Wracał z pielgrzymki z Kalwarii.
– I co mówił?
– Przepowiadał wiele niezwykłych rzeczy – zaczął szybko mówić Józek. Powiedział mi jak się nazywam, skąd pochodzę i czym się zajmują moi rodzice. Tu przerwał, spuścił głowę..., a po chwili dodał nerwowo... –A najgorsze, że żyję w stanie grzechu i że będę ukarany, jeżeli nie zmienię życia. A także – dodał jakby chcąc podsumować – że ja wstąpię do Seminarium.
– Przecież ty nie wierzysz w Boga – zareagował gwałtownie Bronek.
– Ten tajemniczy młodzieniec powiedział mi, że jeden z moich kolegów będzie kapłanem, będzie pracował w Przemyślu, będzie studiował na uniwersytecie, uda się do wielkiego męża Bożego na południe Europy, stamtąd powróci, założy wielkie dzieło dla Polski i wprowadzi na ziemie polskie nowe zgromadzenie zakonne.
– Niesamowite to co opowiadasz – powiedział z entuzjazmem Bronek. Po chwili dodał szeptem: Szkoda, że ja nie widziałem tego tajemniczego młodzieńca.