Pan Ksiądz

Nihil novi sub sole – twierdzili nasi przodkowie. Cechą świata jest jego powtarzalność, bo przecież historia, podobnie jak fortuna, kołem się toczy. Wracają mody, zwyczaje, sympatie i pomysły. Także słowa potrafią wrócić i przypomnieć to, co już kiedyś było słyszane.

Swego czasu moi dziadkowie wspominali jak to na Kresach w małej wiosce wszyscy do księdza wołali „dobrodzieju”. Tylko miejscowy Żyd z karczmy w plebanie żadnego dobra nie upatrywał i zwracał się w pas pochylony: „Dzień Dobry, Panie Ksiądz!”. Na co Pan Ksiądz cicho szeptał: „Szalom, Panie Kremer”. Nikt nikogo nie obraził, bo i po co. Zgoda siłą jest narodów. To nie ludzie słowa, ale słowa ludzi niosą.

Rzecz podobna miała miejsce także w czasach nam już bliższych. Był towarzysz w okularach, który z biskupami walczył. Jako człowiek światły i w kulturze „rad” chowany nie mógł znieść, że z księżmi i episkopatami ma wciąż do czynienia. On to w liście zwrócił się bez wstydu i „kierownika episkopatu” zrobił nam z Prymasa. Prymas jednak był mądrzejszy. Dobrze wiedział, że „kierownik” wcale ujmy nie przynosi, zwłaszcza w kraju gdzie socjalizm wszystkich zwał kierownikami. Moskwa kierowała, partia kierowała, lud kierował, to i Prymas rzędem dusz kierował.

Wreszcie przyszły do nas czasy, gdy to pewien poseł chciał zabłysnąć swoją swadą i do kardynała pisał: „Panie Polak”, na co ten mu odpowiedział, że polskości się nie wstydzi, a że „panem” jest nazwany to zapewne echo dawne, gdy wśród szlachty zwani byliśmy „jegomościami”.

Dzisiaj w mediach, na ulicy, znów wracają stare mody. Oto przy nas Jędraszewski „panem” jest nazwany. Mnich to „facet”, który w sukni biega. Ksiądz to „klecha”, albo „czarny”, często z klerem jest wiązany. Kler to jednak tytuł zacny, bo oznacza „wykształcony”. Coś tu nie gra. Jakoś nie wypada.

W ludziach stare rodzą się zwyczaje, ale czy w tym wszystkim zwykła złość nie jest ukryta? Tak to wszyscy w nowomowie obrzucają się słowami. Pan, kierownik, cham czy prostak - wszystko jedno. Człowiek w życiu nie od nazwy, lecz od czynów miano swoje bierze.

Inne artykuły autora

Jak poznałem św. Michała? Zaczęło się na cmentarzu

Koronka "Jezu, Ty się tym zajmij"

Litania do Ojca Dolindo Ruotolo