Przyjaciel na odległość

Słowo „przyjaciel” różne ma oblicza. Nazwać kogoś przyjacielem to przecież poważna sprawa. Jednak przyjacielem bywa nazywany także ten, kto po prostu nie jest czyimś wrogiem lub wykazuje się daleko posuniętą obojętnością. Dziwne to słowo, bo właściwie dopiero w praktyce okazuje się jakie ma znaczenie i jak bardzo można na „przyjaźni” się przejechać. Spośród wszystkich ludzkich przyjaźni jedna wydaje mi się szczególnie interesująca. Jest to „przyjaźń na bezpieczną odległość”.

W dobie mediów społecznościowych posiadamy setki, a nawet tysiące znajomych i przyjaciół. Wymieniamy się postami, lajkami, składamy wirtualne życzenia. Gdyby ktoś z zewnątrz popatrzył na takie gesty to zapewne pomyślałby, że przyjaźń między ludźmi kwitnie i ma się bardzo dobrze.

Podobnie rzecz ma się z ludźmi, których poznaliśmy od najlepszej strony, a następnie nasze drogi życiowe się rozeszły. We wspomnieniach pielęgnujemy obraz osoby, która była dla nas życzliwa, dobra, pomocna i współczująca. Posiadała tym samym ważne cechy dobrego przyjaciela. Niestety, zdarza się jednak tak, że dystans z „przyjacielem na odległość” się zmniejsza, a los wystawia taką przyjaźń na poważną próbę. Jeżeli mimo wszystko taka przyjaźń przetrwa w codziennym i regularnym spotykaniu się w świecie rzeczywistym, to uznać można, że była to prawdziwa przyjaźń.

Zdarza się jednak często tak, że przyjaciel mocno traci przy bliższym poznaniu. Nagle zaczynamy dostrzegać jego wady, nieznośny charakter, a i stosunek do nas samych nie musi być już taki przyjacielski. Stajemy przed dylematem dalszego nazywania kogoś przyjacielem. Co więcej, czasami taki ex-przyjaciel może okazać się po czasie naszym zagorzałym wrogiem. Wtedy to jest dopiero ambaras!

Na szczęście w drugą stronę działa podobna zasada. „Wróg na odległość” często zyskuje przy bliższym poznaniu i nagle okazuje się, że nie taki wróg straszny jak go malują. I tak toczy się nasze życie pośród ludzi: przyjaciele stają się wrogami, a wrogowie przyjaciółmi.