Przyszłość kierownictwa duchowego

Czy kierownictwo duchowe przetrwa w Kościele? Czy psychoterapia i antydepresanty będą w stanie zastąpić możliwość spotkania z drugim człowiekiem i dzielenie się swoją wiarą? Na te pytania odpowiedzieć musi sobie dzisiaj Kościół, bo moim zdaniem bez prawdziwego kierownictwa duchowego zaginie zdrowa duchowość, a w świecie mediów wirtualnych i stojącej za rogiem sztucznej inteligencji, człowiek może zapomnieć o tym, kim jest i jaki jest cel jego życia. Świat będzie potrzebował mistrzów duchowych, którzy dzięki wierności Chrystusowi uchronią innych przed zwiedzeniem Antychrysta.

Na początku chciałbym wrócił do zapominanej już dzisiaj pandemii koronawirusa. Okres wprowadzenia obostrzeń związanych z „narodową kwarantanną” spowodował, że wszyscy znaleźliśmy się w nowej sytuacji. Wielotygodniowe zamknięcie w domu, lęk o zdrowie swoje i najbliższych, praca zdalna lub jej brak, całodobowa opieka nad dziećmi, słabszy dostęp do sakramentów nie pozostały bez echa w naszej psyche. Jako kierownik duchowy przekonany jestem, że dla wielu była to sytuacja nie do udźwignięcia. Wbrew pozorom osobowości neurotyczne dosyć dobrze poradziły sobie z sytuacją kryzysową. Nie o nich się martwię. Dla nich życie w stresie i napięciu to „chleb powszedni”. Opinię tę podzielało także większość psychiatrów. Problem pojawia się u ludzi, którzy w normalnych czasach funkcjonowali w miarę dobrze, ale na dłuższą metę zaniedbali swoje zdrowie psychiczne i duchowe. Chodzi tu o „letnich” katolików, którzy być może skorzystali z okazji, żeby odpuścić sobie zajmowanie się na poważnie sprawami ducha pod pretekstem sytuacji nadzwyczajnej.

Moim zdaniem długoterminowy stan duchowy społeczeństwa zależy w gruncie rzeczy nie tyle od duszpasterstwa ogólnego, ale przede wszystkim od duszpasterstwa małych grup i powszechności kierownictwa duchowego. Duszpasterstwo ogólne radziło sobie w czasach pandemii całkiem nieźle (oprócz małych wyjątków, gdy nadgorliwość niektórych proboszczów pozamykała całkowicie kościoły dla wiernych) .

Idąc dalej trzeba powiedzieć, że zaraz po pandemii stanęło przed nami widmo wojny (w 2022 roku wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska). Statystyki pokazują, że zwiększa się liczba samobójstw, nerwic, depresji, nałogów, zniewoleń i opętań. Sytuacja jest na tyle trudna, że dzisiaj dostęp do psychologów, spowiedników i kierowników duchowych jest ograniczony, a nawet niemożliwy. Zresztą nie ma co ukrywać, że niedobór „specjalistów od dusz ludzkich” nie jest problemem nowym. Z bólem serca muszę przyznać, że ta forma duszpasterstwa była w Polsce traktowana po macoszemu. Kierownictwo duchowe traktowane było jako dodatek do duszpasterstwa – jako „hobby” księży zapaleńców. Można je było prowadzić tylko w przerwach między obowiązkami duszpasterskimi. Zabrakło chęci i profesjonalnego przygotowania.

Nigdy, wbrew pozorom, nie brakowało natomiast chętnych do poddania się kierownictwu. Dobrze wiedzą to duszpasterze, którzy od lat zajmują się tym tematem. Dzisiaj braki w tej dziedzinie zemszczą się nie tylko na ludziach, ale i na samych księżach. Powtarzany jak mantra apel o to, aby wrócić do duchowości, bo to na niej – a nie na obrzędowości i szkolnej katechizacji – opiera się autentyczna relacja z Bogiem i miłość do Kościoła, pozostał bez echa. Szkoda, wiele szans zmarnowano bezpowrotnie.

Aktualna sytuacja rodzi problem bezpośredniego dostępu do kierowników duchowych i spowiedników. Nie wiem, jaka będzie przyszłość, ale zaryzykuję stwierdzenie, że kondycja duchowa społeczeństwa ulegnie znacznemu pogorszeniu, jeśli nie położymy akcentu na prace indywidualną w ramach kierownictwa duchowego, nawet jeśli miałoby to oznaczać ograniczenie działalności w szkole czy w duszpasterstwie ogólnym. W tym względzie od dawna powinna być wzmocniona rola świeckich. Kto wie, być może czeka nas nawet „kryzys duchowości”, która zamknięta została w czterech ścianach przed ekranem telewizorów, komputerów i telefonów komórkowych.

Wielu ludzi narzeka na brak dostępności kierowników. Myślę, że w tym względzie zawsze istniała pewna trudność. Święta Faustyna długo modliła się o powiernika duszy. Samo poszukiwanie było swego rodzaju próba zesłaną przez Boga. Jednym ze sposobów znalezienia kierownika duchowego jest spowiedź w różnych kościołach i u różnych spowiedników. Jeśli czujemy, że ktoś nam odpowiada, możemy po spowiedzi zapytać, czy jest szansa, aby został naszym kierownikiem. Można też chodzić na dyżury do konkretnych spowiedników.

Wszystko wskazuje na to, że dla kierownictwa duchowego nadchodzą czasy, ale jak mawiają na wschodzie, „każdy kryzys jest szansą”. Może i tym razem będzie tak, że to co nas nie zabije, to nas wzmocni? Ponowię zatem mój osobisty apel: „Bez duchowości przekazywanej przez indywidualne rozmowy duchowe zginiemy. Bez niej nie pozostanie po nas absolutnie nic”.

 

 

***

 

 

Penitent: Czy mógłby ojciec zostać moim kierownikiem duchowym.

Kierownik: Daj mi czas na przemyślenie i modlitwę. Dam ci odpowiedź przy następnym spotkaniu.

Inne artykuły autora

Ćwiczenia z życia

Tylko Ona wie, co czuję