Skłonność do przesady

Zawsze, nigdy, wszyscy, nikt, wszędzie, nigdzie, na pewno, kompletnie, absolutnie – takimi słowami zaczynają się sformułowania i opinie, które mają skrytykować i zdyskredytować drugiego człowieka i jego poglądy. Fachowo nazywają się „kwantyfikatorami” i szczerze mówiąc, nie powinniśmy ich zbyt często używać. Chyba, że naszym celem nie jest prawda i dobro drugiego człowieka, ale pozorne zwycięstwo w słownych potyczkach.

Dreszczyk emocji wzbudzają różne dyskusje, które przetaczają się przez internet w dziedzinie polityki, wydarzeń bieżących, a nawet teologii. Spierają się publicyści, politycy, księża, katolicy, ateiści i bezimienni hejterzy. Opiniowanie, oponowanie i krytykowanie to stały element wszelkiego rodzaju portali społecznościowych i forów internetowych. Da się jednak tam zauważyć pewną skłonność do przesady, która świadczyć ma o sile argumentów i elokwencji. Pomijam fakt, że w tym spieraniu nie brakuje również słów niecenzuralnych i wulgarnych... tym nie chcę się nawet zajmować. Nie muszę przecież wchodzić do błota, żeby wiedzieć, jak bardzo brudzi.

Komentowanie cudzych myśli budzi w człowieku niepohamowane pokłady inwencji, która niestety często mija się z prawdą. Z doświadczenia wiem, że łatwiej jest skomentować niż zaproponować coś własnego i spójnego zarazem. Odnoszę jednak wrażenie, że komentarze, które pojawiają się w internecie bazują na bardzo prostej zasadzie: Użyj takiego słowa, które swoją mocą zakończy wszelką dyskusję. Tu właśnie pojawiają się wyżej wymienione kwantyfikatory.

„Mistrz ciętej repliki” używa kwantyfikatorów nagminnie i nie zostawia jeńców. Chce przeciwnika wyprowadzić z równowagi, zaatakować, a leżącego kopnąć na do widzenia. Jednak zanim tego dokona, wytoczy najcięższe językowe armaty. W praktyce użyje sformułowań w stylu: Kompletne bzdury! Nikt rozsądny tak nie uważa. Zawsze się mylisz. Na pewno sam tak nie robisz. Wszyscy są głupi. Nigdy tak nie zrobię. No cóż, takie postawienie sprawy do niczego nie prowadzi. Zamiast dyskusji najczęściej pojawia się wzajemne oskarżanie i obrażanie. Sytuacja zaczyna przypominać ewangeliczną scenę opisaną przez Jezusa: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili.

Pewnie czasami trzeba użyć mocnych sformułowań, ale wydaje się też, że świat nie jest czarno-biały. Zawsze nie zawsze oznacza zawsze. Wszyscy to nie wszyscy, a na pewno można tylko umrzeć. Używanie „wielkich kwantyfikatorów” może świadczyć o bezradności. Kiedy brakuje argumentów najłatwiej sprowadzić dyskusję na poziom zwrotów absolutnych. Niestety wtedy dalsza dyskusja traci swój sens.

Postanowienie na dzisiaj. Jak najrzadziej używać wyrazów: zawsze, nigdy, wszyscy, nikt, wszędzie, nigdzie, na pewno, kompletnie, absolutnie.

Inne artykuły autora

Wschód przeciwko Zachodowi

Pomoc duszom czyśćcowym