Albert Camus powiedział: „Wiadomo, jaki jest powód, dla którego wielu nie chce pojednać się z Bogiem. Słyszy się dookoła: Jest zbyt wiele niezawinionego cierpienia na świecie, zbyt dużo bezsensownego bólu. Pojednanie się z Bogiem oznaczałoby pogodzenie się z niesprawiedliwością, akceptację bólu ludzi niewinnych, a ja nie chcę tego zaakceptować! Nie można wierzyć w Boga, który pozwala na cierpienie niewinnych. Z kolei Georg Büchner zapisał, że „cierpienie niewinnych jest twierdzą ateizmu”.
Raniero Canatalamessa odpowiada na ten zarzut. W książce „Moc Krzyża” wyjaśnił, że w takich słowach kryje się ogromne oszustwo. Uzasadnia, że ci niewinni śpiewają teraz pieśń zwycięstwa na cześć baranka. Oni postępują śladami Baranka, a my tkwimy w tej nie szczęśliwej twierdzy. To prawda, że na świecie jest tyle niespełnionego cierpienia, że nawet trudno sobie wyobrazić, lecz ono nie oddala od Boga tego, kto je znosi, ale raczej tego, kto, siedząc wygodnie przy stole, pisze eseje i dyskutuje na temat cierpienia niewinnych. Niewinni, którzy cierpią jednoczą się tłumnie z niewinnym Synem Bożym. Czy zostali ochrzczeni czy też nie, należą do tego kościoła powszechnego, który bierze początek od sprawiedliwego Abla i ogarnia swym ramieniem wszystkich prześladowanych i wszystkie ofiary istniejącego na świecie grzechu. Cierpienie jest ich chrztem krwi.
Cierpienie niewinnych od wieków stanowiło jeden z najtrudniejszych problemów filozoficznych i teologicznych. Wydaje się być zaprzeczeniem sprawiedliwości i harmonii, których ludzie instynktownie oczekują od rzeczywistości. Albert Camus i Georg Büchner dostrzegli w nim podstawowy argument przeciwko istnieniu dobrego i wszechmocnego Boga. Ich stanowisko opiera się na przekonaniu, że Bóg, który pozwala na cierpienie niewinnych, nie może być kochający i sprawiedliwy. Jednak chrześcijańska perspektywa oferuje inną odpowiedź – nie unika bólu i niesprawiedliwości, ale ukazuje jego głębszy sens.
Chrześcijaństwo nie neguje istnienia cierpienia, ale ukazuje je w świetle zbawczego misterium. Jezus Chrystus, będąc niewinnym, przyjął cierpienie i śmierć na krzyżu. On sam stał się częścią bólu ludzkości, aby nadać mu znaczenie. W ten sposób cierpienie niewinnych nie jest jedynie absurdem ani argumentem przeciwko Bogu, lecz staje się środkiem do zjednoczenia z Nim. Jak podkreśla Raniero Cantalamessa, ci, którzy cierpią, podążają za Barankiem i znajdują w Nim ostateczne zwycięstwo.
Cierpienie niewinnych może być rozważane na różnych poziomach – filozoficznym, moralnym i duchowym. Z jednej strony budzi w człowieku sprzeciw i skłania do refleksji nad problemem zła. Z drugiej, ma niezwykłą moc przemiany serca – pobudza do współczucia, miłosierdzia i działań na rzecz sprawiedliwości. W historii świata wielokrotnie to właśnie cierpienie niewinnych budziło sumienia ludzi i prowadziło do pozytywnych zmian społecznych. Przykłady męczenników, świętych czy ofiar niesprawiedliwości, które inspirowały innych do dobra, potwierdzają, że cierpienie, choć samo w sobie niepożądane, może stać się źródłem nadziei i duchowej siły.
W tym kontekście można spojrzeć na cierpienie nie jako na dowód nieobecności Boga, ale jako na tajemnicę, którą można przeżywać w jedności z Nim. Ostateczną odpowiedzią chrześcijaństwa na problem cierpienia niewinnych nie jest filozoficzna argumentacja, lecz Krzyż – miejsce, gdzie sam Bóg wszedł w dramat ludzkiego bólu. Właśnie dlatego Kościół nie odrzuca pytań o sens cierpienia, lecz wskazuje na Jezusa jako odpowiedź. Bóg nie jest obojętnym obserwatorem bólu świata – On sam go doświadczył i przemienił w narzędzie zbawienia.
Podsumowując, cierpienie niewinnych pozostaje trudnym i bolesnym doświadczeniem, którego nie da się w pełni wyjaśnić w sposób czysto intelektualny. Jednak chrześcijaństwo nie pozostawia człowieka w ciemności. Wskazuje, że ci, którzy cierpią, nie są pozostawieni sami sobie, ale są włączeni w tajemnicę Bożej miłości i zbawienia. To perspektywa, która nie niweluje bólu, ale nadaje mu sens – sens, który przekracza ludzkie zrozumienie, a jednocześnie daje nadzieję na ostateczne zwycięstwo dobra nad złem.