Pielgrzymka Braci Zakonnych do Ziemi Świętej - dzień 4

31-10-2022

Ci, którzy próbowali nas zniechęcić do pielgrzymowania po Ziemi Świętej  latem, wspominając o upałach, na szczęście nie osiągnęli swojego celu. To prawda jest gorąco, ale nie jest to nieznośne. Nawet to doświadczenie ma swój sens. Czyż nie lepiej zrozumiemy teraz słowa brewiarzowego hymnu z modlitwy południowej:  „Jezu, zmęczony wędrówką. Wśród upalnego południa. Siadłeś przy studni Jakuba, By nas orzeźwić swym słowem”.

Początek dotyczący pogody, nie wynika z braku tematu, ba, bogactwo tych jest nadobfite. Także pogoda ma biblijne znaczenie. Dzisiaj o poranku pojawiły się chmury. Ale nie zwiastują one deszczu. O tej porze roku to niemożliwe. A więc, nawet z dużej chmury, nie będzie małego deszczu. Kiedy Pan obnażał słabość wiary i wierności przymierzu ze strony Narodu Wybranego,, nawiązał do tego właśnie  obrazu, mówiąc: „Wasza miłość jest jak chmury o poranku” (Oz 6, 4).

Zmierzamy w kierunku góry Tabor. Mamy łaskę obserwować z okien autobusu niecodzienny tutaj widok. Nad górą unosi się obłok. Przecież to żywa Ewangelia. Scena Przemienienia: „I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie! (Mk 9, 7). Jedziemy by kolejny dzień słuchać Pana, przykładając ucho do świętych miejsc. Najpierw jednak, po modlitwie, słuchamy pieśni proponowanych przez przewodnika. One także nastrajają struny naszego ducha: „Po prostu z Jezusem żyć”, „Ty tylko mnie poprowadź”, „Modlitwa Okudżawy”.

Autokar prowadzony przez Amrana sprytnie wspina się pod górę. Niektórzy „użalają się” nad Panem Jezusem, który musiał tu wejść. Ks. Irek szybko jednak spieszy z pocieszeniem, tłumacząc, że jednak Pan miał nieco „inną moc”.

Opatrzność nam sprzyja. Na parkingu, na którym czekają busy wożące pielgrzymów na szczyt Taboru, nie ma innych grup. Sprawnie więc wsiadamy grupkami do samochodów, w dole zostawiając  m in. górny Nazaret i Nain.

Do pobenedyktyńskich zabudowań docieramy alejką, na której w „botanicznym konkursie” rozpoznajemy wawrzyn szlachetny, pieprz, kaktus z owocami opuncji.

Podobizna Antonia Barluzziego, umieszczona na murze, przypomina, że większość kościołów Ziemi Świętej jest zbudowanych według jego projektu. Tworzył je wczytując się w święte biblijne teksty. Kościół przed którym stoimy został zbudowany w 1924 roku. Jego architektura nawiązuje do trzech namiotów, które Piotr, zachwycony Przemienieniem Jezusa, chciał postawić dla Niego oraz Mojżesza i Eliasza, którzy symbolizują kolejno Prawo i Proroków.

Kaplica Eliasza przedstawia go w czasie ofiary na górze Karmel, w kaplicy poświęconej drugiemu mężowi, który rozmawiał z Jezusem na Taborze, widzimy „rogatego” Mojżesza. Często jest tak przedstawiany. To efekt błędu tłumaczenia św. Hieronima, który „widział” zamiast „jasności” na obliczu Mojżesza wychodzącego z modlitwy, „rogi” na jego głowie. Tak to bywa, gdy jedno słowo posiada różne znaczenia.

Z tarasu obok kaplicy Eliasza roztacza się wspaniały widok na dolinę Izrael (z greckiego Ezdrelon). Jesteśmy na wysokości 560 m n.p.m.

Sama dolina, to świadek krwawych bitew, które rozgrywały się tu od wieków. To właśnie dlatego jest ona utożsamiana z biblijnym Harmagedonem, czyli miejscem  gdzie rozegra się ostateczna batalia na końcu czasów między dobrem i złem.

Odprawiamy Mszę św. Niemniej poruszeni niż Apostołowie, jesteśmy świadkami eucharystycznego przemienienia. W homilii ks. Ireneusza, główny akcent pada na „słuchanie” Słowa, które ma być nie tylko „słuchane”, ale i „usłyszane”. „Jego słuchajcie” (Mt 17, 5) z biblijnej sceny Przemienienia, czytane na tym miejscu brzmi wyjątkowo dosadnie.

Przed nami około dwugodzinna podróż do Jerycha. Jedziemy wzdłuż granicy z Jordanią. Na horyzoncie Góry Jordanu, a gdzieś tam w dole niewidoczne meandry tej rzeki. Wjeżdżamy na teren Palestyny, choć droga jest izraelska.

W różańcu dzisiaj tajemnice światła. Dotykamy ich, choć nie po kolei, ale to nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ważne jest spotkanie i przesłanie miejsca. Za nami „Przemienienia na górze Tabor”, a przed nami „Chrzest Jezusa w Jordanie”.

W Jerycho nad Jordanem odnawiany chrzcielne przyrzeczenia i przyjmujemy znak polania głowy wodą. Prosty obrzęd o wielkim znaczeniu.

Jerycho znane jest także z uzdrowienia ślepca (Łk 18, 35-43). Z jego natarczywego wołania  narodziła się modlitwa Jezusowa, modlitwa serca, powtarzana na zaplecionych ze sznurkach czotkach: „Jezusie Chrystusie, Synu Dawida ulituj się nade mną”. Oglądamy w drodze do kolejnego spotkania, ten niezwykły różaniec.

Ma ono miejsce pod drzewem. Ale Sykomora nie jest drzewem zwykłym. Stare konary przypominają nam historię celnika Zacheusza (Łk 19,1-10), któremu władza, znaczenie i posiadanie nie dawały pokoju serca. Dała mu go dopiero Jezusowa „oferta”.

U stóp Góry Kuszenia słuchamy opisu kuszenia Jezusa z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 4, 1-11). Jesteśmy w miejscu, w którym tradycja lokuje trzecią pokusę. W opisanych trzech grupach pokus, odnajdujemy wszystkie obszary kuszenia człowieka. Pokusa władzy, pokusa znaczenia i pokusa posiadania. Mieć ostatnie zdanie, być kimś i mieć coś za wszelką cenę.

Morze Martwe nie ma w sobie życia, ale to nie znaczy, że nie ma w sobie nic do zaoferowania. Solankowa kąpiel i lecznicze właściwości błota znad morza odnawia nasze już nieco zmęczone pielgrzymkowe ciała. Niektórzy śmieją się, że na lotnisku w Warszawie mogą zostać nierozpoznani. Terapia Morza Martwego odmładza bowiem ciało o przynajmniej kilka lat. Młodnieje jednak przede wszystkim nasz duch. Z każdym dniem doświadczenie obcowania z Ziemią Świętą odkrywa w nas pokłady nowego ducha.

Nie zapisane w planie miejsca, które odwiedzamy sprawiają, że realizujemy 120% programu. Takim miejscem jest dziś Pustynia Judzka. Półgodzinny spacer po niej, to kolejna pielgrzymkowa niespodzianka. Wspinamy się na wysokość 750 m n.p.m, czyli mniej więcej na poziom naszego Zakopanego. Mimo zmęczenia, doświadczenie pustyni, tak bardzo symbolicznej dla Biblii przestrzeni, sprawia nam dużą radość. Suche wzgórza Pustyni Judzkiej, potrafią w odpowiedniej porze, wybuchnąć zielenią.  

Jesteśmy już blisko Jerozolimy, dlatego przewodnik proponuje nam w drodze biblijną modlitwę Psalmem 122: „Uradowałem się, gdy mi powiedziano:
Pójdziemy do domu Pańskiego!
Już stoją nasze nogi
w twych bramach, o Jeruzalem,
Jeruzalem, wzniesione jako miasto
gęsto i ściśle zabudowane.
Tam wstępują pokolenia,
pokolenia Pańskie,
według prawa Izraela,
aby wielbić imię Pańskie” (w. 1-4).

„Dzisiaj w Betlejem” to nie tylko piękna kolęda, to nasze rzeczywistość. Betlejem - miejsce narodzin Jezusa, w którym Maryja „Syna kołysała”, także i nas ukołysze dziś do snu w hotelu, którego patronem jest Archanioł Gabriel.


Tekst: ks. Rafał Kamiński CSMA
Zdjęcia: x.MI oraz Barbara Kleist