Mateuszu, wszystko ma swoje skutki!

facebook twitter

28-06-2020

Jezus powiedział do apostołów: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.

Kiedy czytam dzisiejszą Ewangelię to mam wrażenie, jakby Jezus chciał mi powiedzieć: „Mateuszu, wszystko ma swoje skutki”. To pouczenie Jezusa jest niezwykłe, gdyż zazwyczaj ludzie (w tym kierownicy, spowiednicy, psychologowie) zachęcają do badania przyczyn a nie skutków. Szukamy przyczyn naszych grzechów, niedoskonałości, motywacji, lęków i działań. Chcemy przez to lepiej siebie poznać, aby zrozumieć jakie mechanizmy nami rządzą i na ile świadomi jesteśmy naszego życia. Jest to rzecz niebywale ważna i trudna, która ma doprowadzić nas do dojrzałości, która cechuje prawdziwych uczniów Jezusa. Jest ona konieczna na drodze oczyszczenia wewnętrznego, które streścić można następująco: „Poznaj samego siebie, a zobaczysz, że Bóg mieszka w tobie i działa w twoim życiu. Szukaj przyczyn, a zrozumiesz, że przyczyną dobra jest Bóg, a grzech jest przyczyną zła w twoim życiu”. Nie ma w tym wielkiej filozofii. Jest to sprawa oczywista dla wszystkich, którzy posiadają chociaż minimalne rozeznanie duchowe.

Z drugiej strony pytanie o skutki naszych wyborów, przeżyć i postaw przypomina człowieka, który znajduje się na drodze oświecenia duchowego: świadomy swojego ja (czyli wszystkich wad i zalet) zaczyna poszukiwać drogi i rozwiązań w myśl zasady: „Po owocach ich poznacie”. Zatem nie chodzi tutaj tylko o wybór między dobrem a złem, ale o takie podejmowanie decyzji, które przyniosą najlepsze skutki. Wspomina o tym św. Ignacy z Loyoli, gdy zachęca rekolektantów do postawy „magis” (łac. więcej, mocniej). W codziennym życiu dokonywanie takich wyborów wcale nie jest oczywiste i często wiąże się z prawdziwym zmaganiem i trudem duchowym.

Chciałbym w tym miejscu podać dobitny przykład, który uświadomi jak ważne konsekwencje niesie za sobą taka postawa. Pamiętamy dobrze o. Maksymiliana Kolbe. Jego życie przed wojną to wielki znak działania Opatrzności, ale gdy trafia do obozu w Oświęcimiu staje przed wyborem, który każe mu zadać pytanie o skutki. Ma do wyboru własne życie i całe dobro, które w przyszłości może się dokonać przez jego ręce. Z drugiej strony jest życie nieznanego człowieka i tragiczna niewiadoma. Kim jest ten człowiek? To ojciec rodziny, mąż. Dla o. Kolbe wybór jest oczywisty. Dla niego jego życie na tym świecie nie jest koniecznością. On żyje dla czegoś więcej. Liczy na nagrodę. Wierzy, że otrzyma nagrodę większą (magis) niż sugeruje mu zdrowy rozsądek. Zgłasza się na ochotnika i ratuje życie człowieka, który ostatecznie opuści obóz i wróci do domu. Zainwestował w męczeństwo. Pokochał nieznanego w imię miłości do Tego, który był jego mocą i nagrodą – Jezusa Chrystusa. Wybór tragiczny, ale skutki wielkie, dobre i święte, miłe Bogu i dające życie wieczne.

Podobnie mówi Jezus w Ewangelii: „W co zainwestujesz, taka będzie twoja nagroda”. Brutalne słowa o kochaniu Jezusa ponad miłość rodziców zabrzmią inaczej: Jeżeli oddasz życie wyłącznie dla rodziców, to nie będziesz godzien Jezusa. Jeśli natomiast pokochasz ich ze względu na Niego, przebaczając im także krzywdy i przychodząc im z pomocą, gdy inni dawno straciliby już siły i nadzieję, to otrzymasz nagrodę większą niż mógłbyś dostać od rodziców.

Jeśli ktoś inwestuje w sprawy tego świata, to ostatecznie otrzyma nagrodę od tego świata: za pracę – wynagrodzenie, za dobroć – życzliwość, za troskę nad dziećmi – spokojną starość, ale jednocześnie żadna z tych rzeczy ostatecznie nie zapewni człowiekowi nieśmiertelności. Prawdziwa nagroda leży poza zasięgiem naszego ludzkiego „bycia dobrym”. Kto przyjmie Jezusa otrzyma to, co On posiada w pełni: nieśmiertelność, życie, błogosławieństwo, chwałę i szczęście.

Nie opierajmy się zatem słowom Jezusa, który mówi: „W co zainwestujesz, to otrzymasz, bo wszystko ma swoje skutki”.

Podobne artykuły