O miłości „za nic i mimo ran” - 8 stycznia

(1 J 4, 7-10) Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

1. Zgłodniała ludzkość brakiem miłości.

Zanim przyszedł Pan Jezus, ludzi znali tylko miłość „eros” oraz miłość platoniczną, o której pisał Platon w swoim dziele „Uczta”, czyli „dialog Platona”.

Miłość platoniczna wzięła się stąd, iż Grecy - według Platona, zazdrościli bogom ich doskonałej miłości, która była dla „śmiertelników” nie do osiągnięcia, a zarazem nieodwzajemniona przez bóstwa. Ponieważ, bogowie, w mitologii greckiej, nie przejmowali się losem ludzi.

Ludzi natomiast stać było tylko na miłość „eros”, czyli egoistyczną, w której szukali własnego zadowolenia i przyjemności.

 

2.       Mandatum novum.

Czymś więc rewolucyjnym w kulturze hellenistycznej, stało się Chrystusowe nauczanie o „miłości wzajemnej”, które nazywamy: „Mandatum novum”- „Nowe przykazanie”.

Oto słowa Pana Jezusa:

„Przykazanie NOWE daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali».” (J 13, 34-35).

„To jest MOJE przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.” (J 15, 12 -13).

Zauważmy, ze Pan Jezus swoje przykazanie nazywa raz „Nowe”, a raz „Moje”.

Otóż, nikt przed Panem Jezusem nie uczył ludzkości „wzajemnej miłości”.

 

3.   Bóg, jedynym źródłem miłości.

 Tak więc, chrześcijaństwo, w Bogu objawionym - w Jezusie Chrystusie, otrzymało MIŁOŚĆ WZAJEMNĄ!!!

Tylko miłość wzajemne daje podstawy do miłości prawdziwej.

Kto nas nauczył miłości wzajemnej?

Oczywiście, że Bóg!

„Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga.”

To nie my szukaliśmy miłości, wbrew pozorom.

Owszem, człowiek był spragniony miłości, ale tylko tej, która jest mocno skoncentrowana na sobie.

I taka może być w nas do dzisiaj, jeśli nie odnajdziemy miłości Bożej.

O tym poucz nas dzisiaj św. Jan pisząc:

 „W tym przejawia się miłość,

że nie my umiłowaliśmy Boga,

ale że On sam nas umiłował

i posłał Syna swojego

jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.”

Bóg wyszedł do nas, jako pierwszy z propozycją miłowania się wzajemnego i tu trzeba powiedzieć, że bardzo zaryzykował.

Nie wiem czy kiedyś stanęliśmy w takiej sytuacji przed drugim człowiekiem , aby wyznać mu miłość?

Jakie wielkie rodzi się wówczas ryzyko i lęk przed odrzuceniem tej miłości.

Bo odrzucić czyjąś miłość,  jest to tak, jakby odrzucało się i przekreślało całą istotę czyjegoś człowieczeństwa.

Bóg, obdarzając nas miłością, nie chciał zmuszać nas ludzi - Jego stworzenie, do przyjęcia tej miłości. Chciał w Synu swoim OBDAROWAĆ nas miłością.

Stworzenie mogło więc, swojemu Stwórcy powiedzieć „Nie” i niestety z tego „NIE” -  skorzystało.

Tym „NIE”, jest nasz grzech.

Ale któż z nas mógł przewidzieć , że w tym odrzuceniu PRZYJAŹNI BOGA, nasz dobry Ojciec jeszcze bardziej nas umiłuje w miłości przebaczającej.

Ten właśnie dramat grzechu zmusił Boga, aż do takiej ofiary, że posłał swego Syna w akcie odkupieńczym na Krzyż.

Bóg poszedł dalej w miłości, miłując nas „do końca”, przebaczając nam brak miłości.

Ta miłość - ZRANIONA na krzyżu, jeszcze bardzie wprawiła nas w podziw, że tak w ogóle można?!

 4. A JAKA JEST NASZA MIŁOŚĆ?

A w naszym życiu, jak nie wiele potrzeba, aby w relacjach: małżeńskich, zakonnych, przyjacielskich, czy rodzinnych, abyśmy przestali kochać drugiego człowieka.

Dlaczego tak jest?

Bo zapominamy, że Bóg jest JEDYNYM źródłem miłości.

Ani żona dla męża, ani mąż dla żony, ani rodzice względem dzieci, nie są źródłem miłości!

Nie odchodźmy więc od tego źródła miłości!

Uważaj więc na:

- trwanie w grzechu ciężkim,

- nie przebaczenie,

- pielęgnowanie urazów,

- zamykanie się na innych i w sobie,

- pielęgnowanie złości i gniewu, złych myśli i złych spojrzeń,

bo za tym idzie brak miłości, czyli zamykanie się na jedyne źródło miłości Bożej.

5. Od Jezusa trzeba nam uczyć się miłości „do końca”.

Do Alicji Lenczewskiej Pan Jezus zwrócił się tymi słowami:

„Czy ty chcesz, abym nauczył cię tak kochać?

Jeśli tak, to trzeba kochać, mimo, że ranią i zabijają.

Ranią i zabijają w tobie to, co ze świata, co cielesne i skażone grzechem pierworodnym - najbardziej twoją miłość własną.

Jeśli chcesz posiąść Miłość Czystą i jeśli chcesz ofiarować ją innym, to trzeba pragnąć czynić jak Ja uczyniłem w z wdzięcznością przyjmować możliwość ofiary.” (Słowa pouczenia, nr 174).

„Ofiara to konkretne czyny, postawy, zachowania w sytuacjach trudnych, w konfrontacji z ludźmi, którzy ranią. I nie trzeba oczekiwać na jakąś abstrakcyjną Moją łaskę cierpień.

Gdy zgodzisz się w sercu swoim na rany, które zadadzą ci ludzie, przestaniesz się ich lękać, unikać, zamykać się w sobie.

Staniesz się wolna i będziesz kierować sią Miłością, kochając, jak Ja „za nic i mimo ran”, by obdarzać i zbawiać.(Sł. pouczenia, nr 224).

Módlmy się więc słowami Św. Pawła z „Hymnu o miłości” prosząc Jezusa o tę miłość do końca:.

„Miłość wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

 Miłość nigdy nie ustaje,

[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,

albo jak dar języków, który zniknie,

lub jak wiedza, której zabraknie.”(1 Kor 13,7-8).

Panie Jezu, jestem spragniony tej miłości. Obdarz mnie miłością „do końca”. Amen!

Inne artykuły autora

Spotkanie ze Zmartwychwstałym

Kerygmat apostolski

Od Emaus do Jerozolimy