W ostatnich dniach grudnia po raz kolejny michalicka młodzież z całej Polski spotkała się z moderatorami i animatorami Wielkiej Oazy NEBO w ramach Kursu Oazowego dla Animatorów. W tym roku KODA znów odbył się w Poroninie, pod Zakopanem, dlatego pierwszego dnia większość uczestników czekała długa podróż. W górach przywitał nas piękny śnieg, którego wielu z nas nie widziało od dawna, a dach nad głową zapewniły mieszkające w Poroninie siostry michalitki.
KODA to coś innego, niż wakacyjne rekolekcje, czy Oazy Modlitwy. Zjeżdżamy się na kilka dni, aby uczyć się bycia animatorem i wszystkiego co się z tą rolą w oazowej wspólnocie wiąże. Oczekiwania uczestników wobec kursu były dosyć podobne – chcieliśmy dowiedzieć się, jak ciekawie prowadzić spotkania, jak obchodzić się z uczestnikami rekolekcji, a także jak radzić sobie z trudnościami, które animatorzy napotykają. Aby nauczyć się wszystkich tych rzeczy, nasi moderatorzy przyjęli prawdopodobnie najskuteczniejszą taktykę edukacyjną, czyli tak zwane wpuszczenie na „głęboką wodę” – już pierwszego wieczora części uczestników zostały wręczone konspekty do pierwszego spotkania, które mieli za zadanie przygotować na następny dzień. I tak to zasadniczo na KODA wygląda; każdego dnia spotkanie prowadzi inny uczestnik, a wieczorem na Syntezie dzielimy się wrażeniami ze spotkania, wymieniamy opinie, moderatorzy i animatorzy dają wskazówki i dzielą się swoim doświadczeniem.
Były też serie spotkań, które moderatorzy prowadzili osobno, a także spotkania z jednym z animatorów. Te z kolei miały inny, wykładowy charakter. Ksiądz Wojtek tłumaczył nam, jakim człowiekiem powinien być animator i jakie świadectwo życia powinien ze sobą nieść, nie tylko pośród wspólnoty, lecz także w codzienności poza nią. Z tych spotkań wiemy, że animator to przede wszystkim człowiek nawrócenia; ktoś, kto trwa w łasce uświęcającej, przyjmuje postawę miłości i dba o trwałość przyjaźni z Panem Bogiem. Siostra Karina natomiast pokazała nam mnóstwo sposobów na urozmaicenie i ubogacenie samej formy prowadzonych przez nas spotkań w taki sposób, aby ich treści były łatwiejsze i przyjemniejsze do przyswojenia. Szkoła Animatora, prowadzona przez animatora Krystiana, skupiała się na nieodłącznej części bycia animatorem, czyli komunikacji oraz na poszczególnych punktach przebiegu spotkania, zawartych w konspekcie. Krystian przedstawił nam wiele taktyk i metod prowadzenia spotkań i dzielił się swoim doświadczeniem, dając też wiele wskazówek i rad, które ułatwiały przygotowanie spotkań, ale też samą współpracę z uczestnikami.
Mimo napiętego planu, nie zabrakło czasu dla Nowonarodzonego – przeżywanie okresu Bożego Narodzenia we wspólnocie to bardzo piękne doświadczenie. Codzienny brewiarz, Namiot Spotkania, Koronka i wspólne śpiewanie Apelu Jasnogórskiego przed snem – wszystkie te modlitwy pozwoliły nam umieścić Pana Jezusa w centrum całego kursu. Samo opuszczenie domów i wyjazd do Poronina sprawiły, że prawdziwie mogliśmy „wyjść poza obóz”, co przecież jest tak ważne w Lectio Divina. Trzeba również wspomnieć, że poronińska kaplica sióstr michalitek to przepiękne, pełne spokoju miejsce z niezwykłym widokiem na panoramę Tatr. Jak powiedziała jedna z uczestniczek „Mając je przed oczami, myślałam o tym, jak On sam musi być piękny, skoro stworzył coś tak pięknego tu, na Ziemi - dzieło jest przecież odwzorowaniem Stwórcy”. Mieliśmy okazję doświadczyć tego piękna z bliska na wycieczce do pustelni Brata Alberta Chmielowskiego, do której trasa jest częścią drogi na Kasprowy Wierch. Nie była to jednak jedyna atrakcja podczas kursu: dzięki arsenałowi „jabłuszek”, które skrywały się w domu sióstr, mogliśmy poczuć się jak dzieciaki i poślizgać się razem na śniegu. Nie tylko uczestnicy – animatorzy i moderatorzy nie pozwolili nam na zabawę w odosobnieniu. Takie przerywniki były dla nas podczas kursu bardzo ważne, bo pomagały oderwać się od stresu, który wiąże się z przygotowaniem spotkania po raz pierwszy. Myślę też, że bycie razem jako wspólnota jest ważne nawet w tak błahych rzeczach, jak jazda na sankach, czy oglądanie filmów – uczymy się wtedy siebie nawzajem, poznajemy i po prostu okazujemy miłość.
Tegoroczny KODA został w pamięci wielu jako wyjątkowy czas. Co w nas zostało? Zadając to pytanie niektórym uczestnikom, słyszę, że wrócili do domu z niezwykłym poczuciem wspólnoty. Że mimo odległości, które nas dzielą na co dzień, Pan Jezus czyni nas prawdziwie jednym ciałem, któremu On sam przewodzi. Ktoś inny mówi, że zaczął modlić się za animatorów, księży i siostry i za całą oazową wspólnotę, bo nie zdawał sobie przed kursem sprawy, jakie to ważne. Niektórzy sami sięgnęli po brewiarz, choć wcześniej im się to nie zdarzyło. Jeszcze ktoś inny dużo świadomiej przeżywa Eucharystię i dba, aby na każdą przychodzić z konkretną intencją. Pojawiają się też odpowiedzi związane stricte z posługą – teraz wiadomo, jaka odpowiedzialność spoczywa na animatorach i jak ważne jest indywidualne podejście do każdego z uczestników. Słysząc to wszystko, myślę, że jesteśmy na dobrej drodze - my, kandydaci na animatorów. Przewiduję więc, że w przyszłym roku kadra Oazy Wielkiej NEBO zostanie zasilona konkretną liczbą nowych, pełnych zapału i chęci animatorów.
Ala Lau